Promieniowanie wartości
2024-08-16 11:00:00(ost. akt: 2024-08-16 14:26:23)
Podróżowanie ma ogromną wartość, która wykracza daleko poza zwiedzanie nowych miejsc i zwykły odpoczynek. Poszerza ono horyzonty mentalne podróżujących. Zamiast uczyć się czegoś z książek, można doświadczać świata i ludzi na własne oczy, co sprawia, że wiedza staje się bardziej angażująca i żywa. Zwłaszcza że każda podróż to, przynajmniej dla mnie, lekcja historii, geografii, języków, gwar i kultury. Nowe krajobrazy, smaki, dźwięki i doświadczenia, a zwłaszcza poznane osoby mogą być źródłem inspiracji. Podróżowanie otwiera umysł na nowe idee, co może wpłynąć na twórczość zarówno w pracy, jak i w życiu osobistym. Każda podróż pozostawia po sobie wspomnienia, do których można wracać przez całe życie. Te doświadczenia stają się częścią naszej historii, dodają życiu głębi i kolorytu. Podróżowanie to nie tylko odwiedzanie nowych miejsc, ale także możliwość głębszego zrozumienie samego siebie, drugiego człowieka, a także po prostu świata – zwłaszcza świata wartości, na którym wszystko się zasadza.
Majestat gór
I o świecie wartości miejsca, a właściwie miejsc, w którym byłam w trakcie wakacyjnego wyjazdu, chciałabym napisać. Mówiąc najogólniej, byłam w górach: polskich i słowackich. Przy okazji regeneracji nadwątlonych sił fizycznych czynnie eksplorowałam różne miejsca i spotykałam się z różnymi osobami. Był to bardzo dobrze wykorzystany czas. Kolejny raz uświadomiłam sobie, jak spore różnice kulturowe dzielą mój region, w którym mieszkam, a więc Warmię i Mazury, od południa Polski. To jasne, że mamy inne krajobrazy, za oknami widzimy zupełnie inny obszar geograficzny. Mnie jednak widok gór niezwykle uspokaja i nastraja do przemyśleń. Tak jest za każdym razem. Góry zawsze fascynowały mnie swoim majestatycznym pięknem i, chyba mogę tak powiedzieć, transcendentalnym wymiarem, który przenika zarówno zmysły, jak i duszę. Stojąc u ich podnóża, czuję się mała i zależna od potęgi natury, która wznosi się przede mną w formie strzelistych szczytów, skalnych grani i kamiennych katedr. W Tatrach Bielskich po prostu miałam łzy w oczach z powodu ich piękna. Góry to miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem, a człowiek może poczuć się bliżej nieskończoności. Majestat gór objawia się w ich surowej, pierwotnej formie. Skaliste masywy emanują ciszą i spokojem, który przenika wnętrze, pozwalając na głębsze połączenie z naturą i sobą samą. W górskiej ciszy można usłyszeć oddech Ziemi, który trwa niezmiennie od milionów lat. Góry, niczym milczący strażnicy, przypominają mi zawsze o kruchości ludzkiego życia i o potędze sił natury. Transcendencja gór zawsze wywołuje we mnie uczucia, które wykraczają poza codzienną egzystencję. Chodząc po górach, przekraczamy nie tylko fizyczne bariery, ale także własne ograniczenia. Każdy krok w górę to metafora wewnętrznej podróży, poszukiwania sensu i harmonii. Widok z góry, gdzie świat rozciąga się u naszych stóp, jest momentem pełnym kontemplacji – czuję wtedy jedność z Bogiem i ogromną wdzięczność dla dzieł, które stworzył.
I o świecie wartości miejsca, a właściwie miejsc, w którym byłam w trakcie wakacyjnego wyjazdu, chciałabym napisać. Mówiąc najogólniej, byłam w górach: polskich i słowackich. Przy okazji regeneracji nadwątlonych sił fizycznych czynnie eksplorowałam różne miejsca i spotykałam się z różnymi osobami. Był to bardzo dobrze wykorzystany czas. Kolejny raz uświadomiłam sobie, jak spore różnice kulturowe dzielą mój region, w którym mieszkam, a więc Warmię i Mazury, od południa Polski. To jasne, że mamy inne krajobrazy, za oknami widzimy zupełnie inny obszar geograficzny. Mnie jednak widok gór niezwykle uspokaja i nastraja do przemyśleń. Tak jest za każdym razem. Góry zawsze fascynowały mnie swoim majestatycznym pięknem i, chyba mogę tak powiedzieć, transcendentalnym wymiarem, który przenika zarówno zmysły, jak i duszę. Stojąc u ich podnóża, czuję się mała i zależna od potęgi natury, która wznosi się przede mną w formie strzelistych szczytów, skalnych grani i kamiennych katedr. W Tatrach Bielskich po prostu miałam łzy w oczach z powodu ich piękna. Góry to miejsce, gdzie ziemia styka się z niebem, a człowiek może poczuć się bliżej nieskończoności. Majestat gór objawia się w ich surowej, pierwotnej formie. Skaliste masywy emanują ciszą i spokojem, który przenika wnętrze, pozwalając na głębsze połączenie z naturą i sobą samą. W górskiej ciszy można usłyszeć oddech Ziemi, który trwa niezmiennie od milionów lat. Góry, niczym milczący strażnicy, przypominają mi zawsze o kruchości ludzkiego życia i o potędze sił natury. Transcendencja gór zawsze wywołuje we mnie uczucia, które wykraczają poza codzienną egzystencję. Chodząc po górach, przekraczamy nie tylko fizyczne bariery, ale także własne ograniczenia. Każdy krok w górę to metafora wewnętrznej podróży, poszukiwania sensu i harmonii. Widok z góry, gdzie świat rozciąga się u naszych stóp, jest momentem pełnym kontemplacji – czuję wtedy jedność z Bogiem i ogromną wdzięczność dla dzieł, które stworzył.
Myślę – chyba każdy to przyzna – że góry uczą pokory i szacunku do natury, której potęga przewyższa wszelkie ludzkie osiągnięcia. Ich surowość i piękno ukazują nam prawdę o kruchości naszego istnienia, a jednocześnie inspirują do poszukiwania tego, co w nas najwyższe i najczystsze.
Przebywanie w górach staje się formą medytacji, gdzie zewnętrzny świat zanika, a my zostajemy sam na sam z wszechświatem, w którym góry stanowią symbol nieosiągalnego ideału – czystości, siły i wieczności. W ich majestacie odnajdujemy zarówno przeszłość, jak i przyszłość – trwałość, która przekracza nasze życie i czasy. Góry są świadectwem historii Ziemi, jej długowiecznych procesów, ale jednocześnie oferują nam coś więcej: możliwość transcendencji, przekroczenia własnych ograniczeń i zrozumienia głębokiego piękna, które jest ukryte w samej istocie natury. To miejsce, gdzie każdy oddech jest głębszy, a każdy krok prowadzi nas bliżej nieskończoności. Tak! Góry dają mi radość z własnego istnienia. Ten wymiar aksjologiczny gór jest dla mnie nie do przecenienia.
Świadomi swej tożsamości
Ważnym aspektem gór są też ludzie tam mieszkający i świat ich wartości. Rodowici mieszkańcy gór są inni. Począwszy od zachowania – są to ludzie wyjątkowi, wyróżniający się na tle innych społeczności swoją prostotą, uczciwością, patriotyzmem, głębokim zakorzenieniem w tradycji, wspólnotowością wartości. Ich życie, ukształtowane przez surowe warunki przyrody, jest pełne wyzwań, ale to właśnie te wyzwania sprawiły, że stali się ludźmi silnymi, odpornymi i wyjątkowo wiernymi swoim wartościom. Wiara w Boga odgrywa wciąż istotną rolę w ich życiu. Codzienne zmagania z naturą, nieprzewidywalna pogoda, ciężka praca na roli, w obejściu, w lesie – wszystko to sprawia, że zwracają się ku Bogu z pokorą i głębokim zaufaniem. Czuje się, że wiara jest dla nich siłą, która pomaga przetrwać trudne chwile, a także jest źródłem nadziei, spokoju i zaufania. Regularne uczestnictwo w mszach i nabożeństwach, pielęgnowanie religijnych tradycji i obchodzenie świąt z należytą powagą to elementy, które spajają społeczność górali. Widziałam to po frekwencji w kościołach. W niedziele pełne kościoły, w dni powszednie – również na porannych mszach św. – także sporo osób. Księża też jakby nieco inni. Ośmielę się powiedzieć – jakby bardziej pobożni, skupieni, bez pośpiechu odprawiający mszę św., nieskracający liturgii, godnie ją celebrujący. Ba… środowa Nowenna do Matki Bożej trwa u nich 30 minut i gromadzi mnóstwo ludzi – tak widziałam choćby w Kamienicy. Czuje się też większy respekt wiernych wobec duchownych. Kościół jest nadal ostoją trwałości wiary, moralnych zasad codziennego życia, trwania przy tradycji.
Ważnym aspektem gór są też ludzie tam mieszkający i świat ich wartości. Rodowici mieszkańcy gór są inni. Począwszy od zachowania – są to ludzie wyjątkowi, wyróżniający się na tle innych społeczności swoją prostotą, uczciwością, patriotyzmem, głębokim zakorzenieniem w tradycji, wspólnotowością wartości. Ich życie, ukształtowane przez surowe warunki przyrody, jest pełne wyzwań, ale to właśnie te wyzwania sprawiły, że stali się ludźmi silnymi, odpornymi i wyjątkowo wiernymi swoim wartościom. Wiara w Boga odgrywa wciąż istotną rolę w ich życiu. Codzienne zmagania z naturą, nieprzewidywalna pogoda, ciężka praca na roli, w obejściu, w lesie – wszystko to sprawia, że zwracają się ku Bogu z pokorą i głębokim zaufaniem. Czuje się, że wiara jest dla nich siłą, która pomaga przetrwać trudne chwile, a także jest źródłem nadziei, spokoju i zaufania. Regularne uczestnictwo w mszach i nabożeństwach, pielęgnowanie religijnych tradycji i obchodzenie świąt z należytą powagą to elementy, które spajają społeczność górali. Widziałam to po frekwencji w kościołach. W niedziele pełne kościoły, w dni powszednie – również na porannych mszach św. – także sporo osób. Księża też jakby nieco inni. Ośmielę się powiedzieć – jakby bardziej pobożni, skupieni, bez pośpiechu odprawiający mszę św., nieskracający liturgii, godnie ją celebrujący. Ba… środowa Nowenna do Matki Bożej trwa u nich 30 minut i gromadzi mnóstwo ludzi – tak widziałam choćby w Kamienicy. Czuje się też większy respekt wiernych wobec duchownych. Kościół jest nadal ostoją trwałości wiary, moralnych zasad codziennego życia, trwania przy tradycji.
Ważnymi wartościami, które wyznają mieszkańcy gór, jest również uczciwość i prostota. Są one zapewne owocem życia w zgodzie z naturą i jej rytmami. W górach, gdzie każdy zna każdego, słowo jest równie ważne jak umowa na papierze. Ludzie ci cenią sobie rzetelność, lojalność – zasady, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Prostota życia idzie w parze z przejrzystością intencji i działań. To wiąże się z byciem otwartymi i życzliwymi. Są to niewątpliwie cechy, które przyciągają do górskich społeczności nie tylko turystów, ale i tych, którzy pragną poczuć prawdziwą ludzką gościnność.
Górale są znani z tego, że zawsze znajdą czas na rozmowę, chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami i historiami. Ich domy są otwarte dla gości, którzy mogą liczyć na ciepłe przyjęcie i poczęstunek, często składający się z lokalnych specjałów. Wśród górali panuje przekonanie, że gość w domu to dar od Boga, dlatego starają się okazać mu jak największy szacunek i serdeczność.
Życie górali jest też nierozerwalnie związane z ich kulturą, obyczajami i zwyczajami. Praktykują tradycyjne rzemiosła, pielęgnują umiejętności przekazywane z pokolenia na pokolenie. Festiwale, tańce, śpiewy, kuchnia i stroje regionalne odzwierciedlają ich bogate dziedzictwo, które traktują z dumą i szacunkiem. Górale wiedzą, jak ważne jest zachowanie tradycji i przekazywanie ich młodszym pokoleniom, aby te nie zagubiły się w nowoczesnym świecie. Jest to możliwe niewątpliwie dzięki rodzinie, która stanowi fundament życia mieszkańców gór, będąc dla nich nie tylko oparciem, ale i centrum wszystkich codziennych działań. W trudnych warunkach górskiego życia, gdzie natura niejednokrotnie stawia przed ludźmi wyzwania, rodzina była i jest najważniejszą wartością, źródłem siły i poczucia bezpieczeństwa. Często rodzina jest instytucją wielopoziomową, w której wartości przekazywane są z pokolenia na pokolenie. To tutaj dzieci uczą się szacunku do pracy, ziemi i natury, obserwując codziennie trud swoich rodziców i dziadków. Rodzinne gospodarstwa, uprawianie tej samej ziemi od pokoleń stają się nie tylko miejscem pracy, ale i symbolem ciągłości oraz przywiązania do korzeni. Życie w górskich rodzinach jest pełne rytuałów, które umacniają więzi i budują poczucie wspólnoty. Wspólne posiłki, modlitwy, świętowanie ważnych wydarzeń w gronie wielu krewnych czy wspólna praca na roli – wszystko to sprawia, że członkowie rodziny są ze sobą blisko, ucząc się współdziałania i wzajemnego szacunku. Rodzina jest również ostoją duchową, w której transmituje się najlepsze wartości i wychowuje do nich.
Ludzie z wartościami
Takimi osobami – góralami z krwi i kości – są dwie osoby, które pragnę wspomnieć, reprezentujące dwa pokolenia, a z którymi miałam radość się spotkać. Maria z Zabrzeży – żona, mama, od niedawna babcia, którą znam od wielu lat. Urodzona i wychowana wysoko w górach, pozostała na ojcowiźnie, gdzie od najmłodszych lat pomagała mamie – wdowie w gospodarce (ojciec jej umarł, gdy miała 4 lata). Obydwaj bracia poszli do seminarium, potem zostali księżmi, więc ona wraz z mamą pracowała na roli, przy obrządku, robiła zakupy, które trzeba było wnieść na górę. Potem, dla swojej rodziny, wybudowała na wzniesieniu piękny dom, sama doglądając budowlańców, gdy mąż pracował na zagranicznych kontraktach. Oczywiście cała trójka rodzeństwa musiała dostać się do szkoły. Zimą zjeżdżali na nartach, a potem o zmroku wspinali się znów na swoją górę. Maria – bardzo kobieca, o urodzie Claudii Cardinale, w górach radzi sobie znakomicie. Jak mało kto jeździ z dużą odwagą wąskimi drogami po górach – także zimą na łańcuchach, które sprawnie potrafi zakładać na koła. Jest silna, odważna, zahartowana, dzielna, a przy tym niezwykle sympatyczna, otwarta, gościnna, pogodna, rozmowna. Gdy myślę o Marii i jej niezmiennie ciężkim życiu na górze, choćby z racji specyfiki zamieszkania, to moje uciążliwości dnia codziennego wydają się po prostu dziecinnie łatwe do pokonania. Maria jest oddana rodzinie, ziemi, wierzy w Boga i jest przykładem biblijnej „dzielnej niewiasty”.
Inna osoba, która zrobiła na mnie duże wrażenie, to Norbert z Kasinki Małej, pochodzący z jednego z najstarszych rodów tej wsi. Wystarczy powiedzieć jego nazwisko, a mieszkańcy tej rozległej miejscowości wskażą dom, w którym mieszka. Norbert to kolega z liceum moich dzieci. Pamiętam, że już w liceum wyróżniał się jako jeden, może nie z najgrzeczniejszych i najspokojniejszych, ale za to najaktywniejszych i najbardziej pomysłowych uczniów. Norbert zaoferował się, że pokaże to i owo córce i mnie w swoich ukochanych górach, które zna na wylot, z upodobaniem wspinając się po nich. Ten zaledwie 21-letni chłopak to już prawdziwy mężczyzna i góral z krwi i kości, zakochany w swej kulturze, tradycji i rodzinie. Radosny, mądry, pracowity, z poczuciem humoru. Obecnie studiuje prawo w Krakowie, ale równocześnie pracuje w firmach ojca, pomagając mu, jak również sam prowadzi własny biznes. Jest odpowiedzialny za swój dom rodzinny, gdy tylko może, dbając o obejście, zwierzęta i we wszystkim wspierając bliskich. W rozmowie, gdy opowiadał o swej rodzinie, wyczuwałam jego miłość do rodziców i rodzeństwa, a także przywiązanie do dalszej rodziny, którą darzy autentyczną estymą. Jest niewątpliwie zafascynowany miejscem, w którym się urodził, i jest bardzo z niego dumny. Mówi perfekcyjnie gwarą, zna wszystkie obyczaje, ma własny przepiękny strój góralski. Od najmłodszych lat w ministranturze i w oazie jest ceremoniarzem liturgicznym. Od dzieciństwa należał do zespołów folklorystycznych pieśni i tańca. Zna mnóstwo pieśni góralskich, doskonale tańczy, kocha słowacką muzykę ludową. Twierdzi, że bez wiary w Boga nie wyobraża sobie życia, zwłaszcza rodzinnego oraz wychowania swoich dzieci. Przepięknie opowiadał nam o swoich poglądach, rodzinie, wierze, zwyczajach, gwarze, kuchni, pasjach, których ma całkiem sporo. Wspominam o nim, gdyż jako pedagog i nauczycielka akademicka, która poznała tysiące studentów, Norbert wybija się na ich tle swoją osobowością, charakterem, zachowaniem, zaangażowaniem, pasjami, a przede wszystkim dobrem i prawością, które z niego emanują. Sądzę, że jego rodzice i wielopokoleniowa rodzina są z niego bardzo dumni. I myślę, że to ich zasługa oraz całego środowiska, które go ukształtowało.
Takimi osobami – góralami z krwi i kości – są dwie osoby, które pragnę wspomnieć, reprezentujące dwa pokolenia, a z którymi miałam radość się spotkać. Maria z Zabrzeży – żona, mama, od niedawna babcia, którą znam od wielu lat. Urodzona i wychowana wysoko w górach, pozostała na ojcowiźnie, gdzie od najmłodszych lat pomagała mamie – wdowie w gospodarce (ojciec jej umarł, gdy miała 4 lata). Obydwaj bracia poszli do seminarium, potem zostali księżmi, więc ona wraz z mamą pracowała na roli, przy obrządku, robiła zakupy, które trzeba było wnieść na górę. Potem, dla swojej rodziny, wybudowała na wzniesieniu piękny dom, sama doglądając budowlańców, gdy mąż pracował na zagranicznych kontraktach. Oczywiście cała trójka rodzeństwa musiała dostać się do szkoły. Zimą zjeżdżali na nartach, a potem o zmroku wspinali się znów na swoją górę. Maria – bardzo kobieca, o urodzie Claudii Cardinale, w górach radzi sobie znakomicie. Jak mało kto jeździ z dużą odwagą wąskimi drogami po górach – także zimą na łańcuchach, które sprawnie potrafi zakładać na koła. Jest silna, odważna, zahartowana, dzielna, a przy tym niezwykle sympatyczna, otwarta, gościnna, pogodna, rozmowna. Gdy myślę o Marii i jej niezmiennie ciężkim życiu na górze, choćby z racji specyfiki zamieszkania, to moje uciążliwości dnia codziennego wydają się po prostu dziecinnie łatwe do pokonania. Maria jest oddana rodzinie, ziemi, wierzy w Boga i jest przykładem biblijnej „dzielnej niewiasty”.
Inna osoba, która zrobiła na mnie duże wrażenie, to Norbert z Kasinki Małej, pochodzący z jednego z najstarszych rodów tej wsi. Wystarczy powiedzieć jego nazwisko, a mieszkańcy tej rozległej miejscowości wskażą dom, w którym mieszka. Norbert to kolega z liceum moich dzieci. Pamiętam, że już w liceum wyróżniał się jako jeden, może nie z najgrzeczniejszych i najspokojniejszych, ale za to najaktywniejszych i najbardziej pomysłowych uczniów. Norbert zaoferował się, że pokaże to i owo córce i mnie w swoich ukochanych górach, które zna na wylot, z upodobaniem wspinając się po nich. Ten zaledwie 21-letni chłopak to już prawdziwy mężczyzna i góral z krwi i kości, zakochany w swej kulturze, tradycji i rodzinie. Radosny, mądry, pracowity, z poczuciem humoru. Obecnie studiuje prawo w Krakowie, ale równocześnie pracuje w firmach ojca, pomagając mu, jak również sam prowadzi własny biznes. Jest odpowiedzialny za swój dom rodzinny, gdy tylko może, dbając o obejście, zwierzęta i we wszystkim wspierając bliskich. W rozmowie, gdy opowiadał o swej rodzinie, wyczuwałam jego miłość do rodziców i rodzeństwa, a także przywiązanie do dalszej rodziny, którą darzy autentyczną estymą. Jest niewątpliwie zafascynowany miejscem, w którym się urodził, i jest bardzo z niego dumny. Mówi perfekcyjnie gwarą, zna wszystkie obyczaje, ma własny przepiękny strój góralski. Od najmłodszych lat w ministranturze i w oazie jest ceremoniarzem liturgicznym. Od dzieciństwa należał do zespołów folklorystycznych pieśni i tańca. Zna mnóstwo pieśni góralskich, doskonale tańczy, kocha słowacką muzykę ludową. Twierdzi, że bez wiary w Boga nie wyobraża sobie życia, zwłaszcza rodzinnego oraz wychowania swoich dzieci. Przepięknie opowiadał nam o swoich poglądach, rodzinie, wierze, zwyczajach, gwarze, kuchni, pasjach, których ma całkiem sporo. Wspominam o nim, gdyż jako pedagog i nauczycielka akademicka, która poznała tysiące studentów, Norbert wybija się na ich tle swoją osobowością, charakterem, zachowaniem, zaangażowaniem, pasjami, a przede wszystkim dobrem i prawością, które z niego emanują. Sądzę, że jego rodzice i wielopokoleniowa rodzina są z niego bardzo dumni. I myślę, że to ich zasługa oraz całego środowiska, które go ukształtowało.
Ci piękni ludzie (mogłabym opowiedzieć także o innych mieszkańcach gór), z całą pewnością są właśnie tacy aksjologicznie wyraziści, ponieważ żyli i żyją w świecie silnie zakorzenionych wartości, które promieniują i oświetlają ich życie, a które są wciąż niezmienne, silne, ważne, przynajmniej, w tej części Polski.
Świat wartości niewątpliwie pociąga. Dlatego lubię jeździć w góry, aby pooddychać innym powietrzem, nie tylko tym górskim…
Świat wartości niewątpliwie pociąga. Dlatego lubię jeździć w góry, aby pooddychać innym powietrzem, nie tylko tym górskim…
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez