Jestem faryzeuszem, bracia
2024-08-31 12:07:08(ost. akt: 2024-08-31 12:09:54)
Tytuł artykułu nawiązuje do książki o. Jana Bernarda Bociana, werbisty, wydanej w 2016 roku o takim właśnie tytule. Wróciłam do tej książki teraz, zadając sobie pytanie: „Czy też jestem faryzeuszem?”. Zwłaszcza gdy w niedzielę 1 września Kościół przypomina nam podczas liturgii Słowa następujący fragment z Ewangelii św. Marka: „Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji»”.
Faryzeusze krytykują uczniów Jezusa za to, że nie przestrzegają tradycji starszych, czyli nie myją rąk przed jedzeniem. Jezus odpowiada na to zarzutem o obłudę, zarzucając im, że bardziej dbają o zewnętrzne rytuały niż o prawdziwą czystość serca.
Była to najważniejsza grupa religijno-polityczna w czasach Jezusa, jedna z czterech głównych szkół żydowskich w okresie Drugiej Świątyni, obok saduceuszy, esseńczyków i zelotów. Reprezentowali oni podejście do judaizmu, które kładło nacisk na skrupulatne przestrzeganie Prawa Mojżeszowego (Tory) oraz na rozwój tradycji ustnych, które miały wyjaśniać i uzupełniać prawo pisane. Faryzeusze byli wpływowi w synagogach, a ich nauki koncentrowały się na dokładnym przestrzeganiu przepisów dotyczących czystości, szabatu, ofiar oraz innych rytuałów religijnych.
Wierzyli również w zmartwychwstanie umarłych, co odróżniało ich od saduceuszy, którzy zaprzeczali istnieniu życia po śmierci. Jezus często oskarżał faryzeuszy o hipokryzję. Byli krytykowani przez Niego i późniejszych chrześcijańskich autorów za dwulicowość. Ta krytyka wynikała z rozbieżności między ich zewnętrznym zachowaniem a wewnętrznymi intencjami oraz z ich podejścia do prawa i religii.
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy!”
Jezus wytykał faryzeuszom skupianie się na zewnętrznych formach religijności, takich jak długie modlitwy, publiczne posty, skrupulatne przestrzeganie rytualnych przepisów, podczas gdy ich serca były dalekie od Boga. W Ewangelii Mateusza (Mt 23, 27-28) Jezus mówi: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy! Jesteście jak groby pobielane, które z zewnątrz wydają się piękne, ale wewnątrz pełne są kości umarłych i wszelkiej nieczystości.
Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości”.
Faryzeusze byli oskarżani również o to, że używali Prawa jako narzędzia do zyskania władzy i kontroli nad innymi, a nie jako środka do prowadzenia ludzi do Boga. Ich interpretacje przepisów często stawały się obciążeniem dla zwykłych wiernych, podczas gdy oni sami znajdowali sposoby na obejście trudniejszych przepisów, co Jezus wyrzucił im w Ewangelii św. Mateusza (Mt 23, 4): „Wiążą ciężkie brzemiona i kładą je na barki ludzi, lecz sami palcem ich ruszyć nie chcą”. Faryzeusze potępiali też innych za naruszanie przepisów Prawa, ale sami nie byli skłonni do poddania się surowej ocenie moralnej.
W Ewangelii Łukasza (Łk 18, 9-14) Jezus opowiada przypowieść o faryzeuszu i celniku modlących się w świątyni, gdzie faryzeusz chwali się swoją pobożnością, jednocześnie gardząc celnikiem. W ten sposób kontrastuje go z pokornym celnikiem, który uznaje swoją grzeszność i błaga Boga o miłosierdzie.
Hipokryzja faryzeuszy miała zatem poważne konsekwencje zarówno na poziomie duchowym, jak i społecznym. Ich postawa obłudy prowadziła do duchowej alienacji, gdyż zamiast kierować ludzi do Boga, często wprowadzali ich w błąd, tworząc religię opartą na zewnętrznych formach, a nie na wewnętrznej relacji z Bogiem. Przepisy i tradycje stawały się celem samym w sobie, zamiast być drogą do poznania Boga. Ich postawa przyczyniała się do społecznych podziałów, gdzie pobożność była mierzona zewnętrznymi aktami, co prowadziło do wykluczania tych, którzy nie mogli lub nie chcieli przestrzegać wszystkich przepisów.
Faryzeusze tworzyli elitarne grupy, które często patrzyły z góry na resztę społeczeństwa. Hipokryzja faryzeuszy mogła zniechęcać ludzi do wiary i praktyk religijnych, gdyż widząc rozdźwięk między nauczaniem a praktyką, tracili zaufanie do przywódców religijnych i do samej religii.
Jak unikać faryzejskiej hipokryzji?
W tym kontekście, gdy zastanawiałam się nad rolą faryzeuszy, przyszły mi do głowy dwie myśli. Pierwsza: czy krytyka faryzeuszy, szczególnie w kontekście Ewangelii, nie powinna być przestrogą przed duchową hipokryzją, która może pojawić się w każdym systemie religijnym? Niezależnie od religii czy epoki istnieje przecież niebezpieczeństwo, że ludzie mogą skupić się na zewnętrznych formach pobożności, zapominając o tym, co najważniejsze – o wewnętrznej przemianie serca i autentycznej relacji z Bogiem. I druga myśl: czy sama nie jestem niejednokrotnie owym ewangelicznym faryzeuszem w różnych aspektach religijności i pobożności i czy nie nakładam sobie i innym na ramiona ciężary wielkie i nie do uniesienia? A przecież Bóg naprawdę tego nie chce ode mnie!
Co zatem zrobić, aby nie być faryzeuszem, czyli jak unikać faryzejskiej hipokryzji?
Refleksja nad tym, jak wystrzegać się faryzeizmu we własnym życiu, to przede wszystkim zaproszenie do głębszej autentyczności i pokory w życiu religijnym i moralnym. Oznacza to szukanie prawdziwego zrozumienia siebie, uznanie swoich słabości i ciągłe dążenie do życia w zgodzie z duchem, a nie tylko literą prawa. W tym swoistym rachunku sumienia na pewno należy skupić się na szczerej, żywej i pełnej zaufania relacji z Bogiem. Religia powinna prowadzić przede wszystkim do konkretnej, uczciwej przemiany wewnętrznej, a nie jedynie do zewnętrznej manifestacji pobożności.
Być może czasami za często koncentruję się na wypełnianiu religijnych obowiązków, takich jak chodzenie do kościoła, modlitwa czy przestrzeganie tradycji albo robię to bardziej z przyzwyczajenia lub w trosce o opinię innych niż z głębokiej, wewnętrznej potrzeby i miłości do Boga. Faryzeizm w tym kontekście oznacza, że nasze działania mogą być motywowane potrzebą akceptacji społecznej, tradycją, przyzwyczajeniem, a nie głębokim pragnieniem zbliżenia się do Boga. A od takiej postawy należy się stanowczo odcinać!
Łatwo osądzać innych, gdy samemu w głębi serca jest się winnym…
Kolejna kwestia, która mi się nasuwa, to potrzeba praktykowania pokory. Świadomość własnych słabości, upadków, grzechów jest kluczem do unikania hipokryzji. Uznanie, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, i ja też, może nawet większym niż inni, pomaga w zachowaniu postawy umiaru i pokory, autentyczności i nieosądzania bliźnich. Sam Jezus nauczał, aby nie sądzić innych, aby nie być sądzonym.
Zamiast koncentrować się na potępianiu, krytykowaniu drugiego człowieka, trzeba dążyć do własnej duchowej metanoi. Faryzeusze byli znani z surowego oceniania innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nie spełniali ich standardów religijnych. W sensie moralnym zawsze jestem faryzeuszem, jeśli za szybko feruję wyroki, potępiam innych, surowo ganię za grzechy, wybory, postawy, słabości, nie dostrzegając własnych. Ojciec Augustyn Pelanowski jakże celnie pisał: „Krytykować, a nawet osądzać, cytując prawa i reguły, by tak naprawdę dać upust swej potrzebie triumfowania nad innymi. Podkreślanie, że jest się lepszym. Gorszyć się i dyscyplinować innych, by panować i ukazywać siebie jako nienaganną personę”. Uważanie się za moralnie lepszych zawsze implikuje pychę i wykluczenie bliźnich, zamiast okazania im miłości i zrozumienia. Jak łatwo osądzać innych, gdy samemu w głębi serca jest się winnym…
Faryzeusze byli kontestowani i określani jako hipokryci i dwulicowcy, ponieważ ich życie religijne charakteryzowało się rozdźwiękiem między zewnętrzną pobożnością a wewnętrznym stanem serca.
Jak mówił o. Augustyn: „Modlę się, by uchodzić za rozmodlonego, czy po to, by być rozmodlonym? Znam Biblię, by sprawiać wrażenie znawcy, czy też po to, by wypełnić pustkę serca Słowem Najwyższego? Łatwo nauczyć się na pamięć modlitwy lub Bożego Słowa, ale o wiele trudniej wpuścić je do serca, by stały się tam rozważaniem w dzień i w nocy”.
Faryzeusze skupiali się więc na manifestowaniu swej pobożności, na przestrzeganiu prawa, ale w sposób, który nie zapewniał realnej bliskości z Bogiem, lecz odpychał od Boga i generował społeczne podziały. Czy to nie jest przestroga dla mnie? Przestroga przed niebezpieczeństwami duchowej hipokryzji, która może prowadzić do moralnego zgorszenia i niechęci nie tylko do wiary, religii, pobożności, ale do samego Boga.
Faryzeizm jednak to również fałsz i zakłamanie – udawanie czegoś, kim/czym nie jestem, ukrywanie własnych grzechów i słabości za fasadą pobożności czy moralnej wyższości. Mówię jedno, ale postępuję inaczej, szczególnie wtedy, gdy nikt nie patrzy, nie kontroluje, bo mi ufa. Taki brak spójności między słowami a czynami, brak integracji jest jednym z najbardziej charakterystycznych znaków faryzeizmu, z których należy zdawać sobie sprawę i unikać takich postaw jak ognia.
Duch i litera prawa
Kolejna kwestia to brak miłosierdzia i współczucia. Faryzeusze skupiali się na literze prawa, często zapominając o jego duchu, czyli o miłości i miłosierdziu. Jestem faryzeuszem, jeśli moje podejście do innych ludzi jest surowe, bezwzględne, nieprzejednane, jeśli brakuje w nim współczucia i zrozumienia. W sensie moralnym oznacza to brak empatii i chęci niesienia pomocy, także duchowej i moralnej, tym, którzy jej potrzebują.
Do tego dochodzi skłonność do legalizmu. Można mnie nazwać faryzeuszem, jeśli uważam, że bezwzględne przestrzeganie pewnych zasad i reguł jest ważniejsze niż szczera miłość w relacji do Boga, praktykowanie życia duchowego oraz miłość do ludzi. Legalizm to szkodliwe przekonanie, że można zasłużyć na zbawienie czy moralną wyższość poprzez skrupulatne przestrzeganie norm, zamiast przez szczere, pokorne serce i otwarcie na Bożą łaskę. Trzeba nam pamiętać, że lepiej nie cytować innym Pisma Świętego, gdy nasze czyny nie są zgodne z cytatami z niego.
Walka z faryzejską hipokryzją zarówno na płaszczyźnie duchowej, jak i osobistego rozwoju wymaga zaangażowania, samodyscypliny i szczerości wobec siebie i innych. Duchowe praktyki, takie jak modlitwa, czytanie Pisma Świętego, adoracja, medytacja, życie sakramentalne i rozwijanie pokory mogą pomóc w eliminowaniu hipokryzji z życia duchowego. Z kolei na płaszczyźnie osobistego rozwoju kluczowe są samorefleksja, świadomość siebie, uczciwość i otwartość na konstruktywną krytykę. W tej walce pomaga również psychologia, która dostarcza narzędzi, takich jak terapia poznawczo-behawioralna czy mindfulness, które mogą wspierać ten proces. Walka z hipokryzją to droga do większej autentyczności, spójności i integralności, która prowadzi do bardziej spełnionego, zintegrowanego i pięknego etycznie życia.
Zdzisława Kobylińska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez