Boże Narodzenie w dwóch wymiarach
2014-12-27 12:49:57(ost. akt: 2014-12-27 12:54:51)
Przeżywamy radość z Bożego Narodzenia. To Święto ma dwa wymiary – rodzinny, który znamy, ale nie zawsze o niego walczymy, oraz wymiar duchowy, który znacznie odbiega od sielankowej wizji betlejemskiej stajenki.
Gdy z naszych ulic zaczęły znikać plakaty po niedawnych wyborach samorządowych, natychmiast zastąpiły je świąteczne reklamy. Już od końca listopada w niemal każdym sklepie jesteśmy otoczeni przez uśmiechniętych Mikołajów w czerwonych czapkach (nawiasem mówiąc, nie mającymi nic wspólnego z prawdziwym św. Mikołajem), czekoladowe choinki i mnóstwo potencjalnych prezentów. Wiele osób sprzeciwia się komercjalizacji Świąt na tak wielką skalę. I rzeczywiście, dziś już nie mamy złudzeń, że to, co w Bożym Narodzeniu najpiękniejsze, zostało bardzo dokładnie przepuszczone przez tryby marketingu i reklamy. Ale nie zrażajmy się tym i zróbmy wszystko, żeby przeżyć te Święta jak najlepiej.
Stawiamy na rodzinę!
O Bożym Narodzeniu mówi się, że to najbardziej rodzinne święta ze wszystkich. Na pierwszy rzut oka rzeczywiście, wszystko wokół powinno nas skłonić do tego, żebyśmy spędzili ten czas w gronie najbliższych. Ale w ferworze przygotowań i świątecznych zakupów nie trudno o kłótnie. Czasem wystarczy jedna zapalna iskra, niedopowiedzenie czy zwykła nieuwaga, żeby wywołać kłótnię, która skutecznie rozwieje nastrój świętowania. Trzeba wiele wysiłku i samodyscypliny, żeby Boże Narodzenie przeżyć w prawdziwie rodzinnej atmosferze. Ale warto. Warto zdobyć się na wysiłek i powalczyć o to, żeby przez te kilka dni ludzie spędzili czas ze sobą, ale tak naprawdę. Co to znaczy? Dziś praca zajmuje nam coraz więcej czasu, do tego uliczne korki i zakupy. Dzieci po szkole chodzą na kolejne dodatkowe zajęcia, w rezultacie czego wracają do domu bardzo późno. Gdy już wszyscy, zmęczeni po całym dniu ciężkiej pracy wrócą do domu, coraz częściej zamiast budować i umacniać więzy rodzinne, poszczególni członkowie zajmują się sobą. Ktoś wczytuje się w codzienną gazetę, ktoś inny zostaje pochłonięty przez telefon albo komputer. Ludzie mieszkają pod jednym dachem, ale tak naprawdę nie są razem. My musimy to zmienić. Tak – my, ja i Ty. Rodzina to podstawa społeczeństwa, która w dzisiejszych czasach jest obiektem silnych ataków. Bo ludzie, którzy żyją pod jednym dachem, ale tak naprawdę są samotni, to idealny cel na marketingowej maszyny. Gotowi są wydać duże pieniądze na to, co tylko z pozoru ukoi ich ból. Mówi się, że zżyta i kochająca się rodzina to najgorszy klient – kupują jedynie to, co potrzeba. Święta to doskonała okazja, żeby popracować nad rodziną: pogodzić się z bliskimi, spróbować nawiązać silniejszą więź z dziećmi, zwyczajnie porozmawiać. Warto wykorzystać ten czas.
Duchowe Święta – jak to było naprawdę?
Sielankowa atmosfera wigilijnego wieczoru nie może nam przysłonić tego, co w Święta jest najważniejsze – Boga. To w końcu Jego narodziny świętujemy. Co dokładnie wydarzyło się 2 tysiące lat temu? Wszyscy znamy obraz ubogiej stajenki, Józefa i Maryi trzymającej Dzieciątko, którzy są otoczeni gromadą pasterzy i zwierząt. Ta wizja nie oddaje jednak wszystkiego, co wówczas zaszło. Żeby zrozumieć, jak ważnym wydarzeniem w historii całego Świata jest Boże Narodzenie, musimy sięgnąć do Apokalipsy św. Jana: "Potem wielki znak się ukazał na niebie: Niewiasta obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. A jest brzemienna. I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia. I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia, mający siedem głów i dziesięć rogów - a na głowach jego siedem diademów. I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba: i rzucił je na ziemię. I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą, ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię. I porodziła Syna - Mężczyznę, który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną. I zostało porwane jej Dziecię do Boga i do Jego tronu. A Niewiasta zbiegła na pustynię, gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga […]. I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię, został strącony na ziemię, a z nim strąceni zostali jego aniołowie. I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i władza Jego Pomazańca." Czy ten obraz przypomina choć trochę idylliczny obraz betlejemskiej stajenki? Ale w wymiarze duchowym opis z Apokalipsy św. Jana znacznie lepiej oddaje to, co się stało. I to ten obraz powinien determinować naszą postawę. Świętowanie przyjścia Jezusa na nasz świat nie może ograniczyć się do kilku dni, gdy przełamujemy się opłatkiem i śpiewamy kolędy. To tylko punkt wyjścia do naszej codzienności, w której mierzymy się ze światem. Ale w tych zmaganiach nie jesteśmy sami – jest z nami Jezus, który już wygrał.
Bartosz Orliński
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez