W drodze do Edenu

2015-09-21 16:49:52(ost. akt: 2015-09-21 16:55:57)

Autor zdjęcia: sxc.hu

W wakacyjnych miesiącach 2015 r. ujawnił się problem, na który Europa nie była zupełnie przygotowana. Chodzi o imigrantów, którzy z krajów Bliskiego Wschodu i z Afryki północnej dziesiątkami i setkami tysięcy zaczęli nie tylko pukać do jej wrót, ale wprost forsować jej zewnętrzne granice.
Tragiczne wydarzenia, jak śmierć tych, którym nie udało się sforsować Morza Śródziemnego, ale także tych, którzy, transportowani zamkniętymi ciężarówkami, zostali pozostawieni własnemu losowi i przypłacili swoją emigrację życiem, mocno wstrząsnęły opinią publiczną. Sytuacja ta stawia społeczeństwa europejskie już nie tylko wobec pytania o jakąś formę doraźnej pomocy, ale o samo sedno wartości europejskich, których centrum stanowią przecież prawa człowieka.
Sprawa jest jednak wielowymiarowa i wszystkie jej istotne wątki muszą zostać wzięte pod uwagę. Z chrześcijańskiego punktu widzenia nie ulega oczywiście wątpliwości, że kraje europejskie nie mogą po prostu zamknąć swoich granic i pozostawić napływające rzesze własnemu losowi. Byłby to wyraz skrajnego egocentryzmu i pogardy dla tego, co najistotniejsze: dla godności każdej pojedynczej osoby ludzkiej. Biblijne opowiadanie o ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu (Mt 2, 13nn), ale też słowa Jezusa, w których utożsamia się On z tułaczem, a tym, którzy go przyjęli, obiecuje wieczną nagrodę (Mt 25, 34-36), nie pozostawiają cienia wątpliwości co do tego, jak powinny postąpić społeczeństwa Europy. W tym kontekście apel papieża Franciszka, by każda katolicka parafia przyjęła jedną rodzinę uchodźców, jest w pełni zrozumiały. Nie na darmo wśród uczynków miłosierdzia względem ciała jest również nakaz, by „podróżnych w dom przyjąć".

To niewątpliwie jeden z głównych aspektów tej sytuacji, ale nie jest to aspekt jedyny. Nie sposób nie dostrzec, że rzesze napływające do Europy składają się nie tylko z „uchodźców”, którzy uciekają przed okrucieństwem wojny i głodową śmiercią, ale także z „imigrantów”, pragnących w Edenie, za jaki uchodzi Europa, poprawić swój los. Fakt, że większość z nich to mężczyźni, którzy wcale nie chcą osiedlić się po prostu gdzieś w Europie, ale właśnie w bogatych krajach europejskich, szczególnie w Niemczech, mówią za siebie...

Do tego dochodzi jeszcze problem polityczny, jakim jest przyczyna tak wielkiej fali imigracji. Jest nią chaos społeczny i ekonomiczny w państwach północnej Afryki oraz wojna w Syrii i okrucieństwa Państwa Islamskiego i terrorystów islamskich, których działania, jak się zdaje, zmierzają wprost ku temu, by zmusić rzesze ludzi do ucieczki w kierunku Europy. Bez zdecydowanych działań w kierunku rozwiązania tych politycznych problemów, trudno myśleć o rozwiązaniu kryzysu imigracyjnego w Europie.

Problem uchodźców i imigrantów wymaga niewątpliwie działań długofalowych z jeszcze jednego względu. Chodzi o integrację przybyszów w tych krajach, które udzielą im gościny. Najlepszym scenariuszem byłoby ich włączenie w życie społeczeństw, wśród których przyjdzie im żyć, przy zachowaniu ich własnej kultury i religii. Jednak właśnie z przybyszami z krajów muzułmańskich Europa Zachodnia ma swoje niepomyślne doświadczenia z przeszłości. Lansowana przez całe dziesięciolecia polityka „multi-kulti" poniosła całkowite fiasko. W miejsce wielokulturowych społeczeństw, w których różne religie i kultury żyją pokojowo obok siebie i razem przyczyniają się do wspólnego dobra, pojawiły się islamskie enklawy, w których trudno żyć rdzennym mieszkańcom, a przybysze, stawszy się obywatelami krajów europejskich, nierzadko domagają się wprowadzenia na terenie przez nich zamieszkiwanym prawa szariatu. Obawy przed tym, że wraz z emigrantami napłyną do Europy terroryści, muszą zostać poważnie wzięte pod uwagę.

Nie ulega wątpliwości, że ta współczesna wędrówka ludów stanowi dla społeczeństw Europy ogromne wyzwanie. Zachowując wierność swoim fundamentalnym wartościom, które nakazują udzielić schronienia i pomocy tym, których życie jest zagrożone, musi ona jednak także zadbać o ochronę swojej tożsamości.

Ks. Marian Machinek MSF


Źródło: Gazeta Olsztyńska