Małżeński trójkąt
2015-10-04 07:40:31(ost. akt: 2015-10-04 07:51:18)
Czy w naszym małżeństwie jest miejsce dla Boga, przed którym ślubujemy? Dzisiejszą Ewangelię rozważa ks. Tomasz Pocałujko
Faryzeusze przystąpili do Jezusa i chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę. Odpowiadając zapytał ich: „Co wam nakazał Mojżesz?” Oni rzekli: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”. Wówczas Jezus rzekł do nich: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg «stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem». A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”. W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”. Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus widząc to oburzył się i rzekł do nich: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego”. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
O PEWNYM TRÓJKĄCIE W MAŁŻEŃSTWIE

A co na to Jezus Chrystus? „A tak już nie są dwoje ale jedno ciało. Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”. Fakty są jednak takie, że małżeństwa rozpadają się dzisiaj na potęgę. Na przykład w Europie, co pokazują statystyki ostatnich lat, co drugie małżeństwo się rozlatuje.
Nie czas i miejsce dotykać złożonych przyczyn, z powodu których małżeństwo ma się dziś tak, a nie inaczej. Może tylko jedną z nich, tę którą porusza Ewangelia, warto na chwilę wydobyć. Przyczyna jest prosta. Odnosi się wrażenie, że w niejednym małżeństwie jest żona i mąż, mąż i żona, a gra się toczy głównie na tej osi wzajemnego szczęścia bądź udręki, satysfakcji lub rozczarowania. Potem jeszcze ewentualnie pomyśli się o dzieciach, choć nie do końca tak jest, bo – przyznajmy – że to właśnie one stają się zazwyczaj pierwszą ofiarą rozstań i rozwodów. Tak się to jakoś przyjęło i utarło w myśleniu o małżeństwie, że od tego jak jest między nami, czyli mną a mężem, mną a żoną, zależy cała reszta. A ja się dzisiaj chcę zapytać: A BÓG? Ma coś tu do powiedzenia BÓG?
Wydaje się zupełnie naturalne, że tu chodzi najpierw o moje szczęście, bo to przecież moje małżeńśtwo – ktoś powie. Taki prosty schemat, niby zupełnie oczywisty. I tu się właśnie ukrywa główny problem. Bo jak jest „moje”, to nie ma miejsce na „twoje”, a już na pewno nie na jakiegoś Boga.
Jakże prawdziwe pozostają słowa Fiodora Dostojewskiego: „Jeśli Boga nie ma, to wszystko jest dozwolone”. Jego miejsce, prędzej czy później, zajmę ja i moje szczęście przełożę nad wiele spraw, a może nawet ponad wszystko. W tym kluczu to ja będę łączył małżeństwa i ja je będę rozdzielał, bo tu nie ma miejsca na Kogoś, kto ma prawo za mnie decydować czy, jak i do kiedy będzie ono trwać.
A BÓG? Ma coś tu do powiedzenia BÓG?
ks. Tomasz Pocałujko
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez