Niechciany prorok - IV niedziela zwykła
2016-01-31 12:00:00(ost. akt: 2016-02-24 14:08:46)
Ewangelia niedzielna przypomina o odrzuceniu Jezusa przez mieszkańców Jego miasta. Ewangelię rozważa ks. Piotr Sroga
Jezus przemówił tymi słowami: Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli. A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego. I mówili: Czy nie jest to syn Józefa? Wtedy rzekł do nich: Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum. I dodał: Zaprawdę, powiadam wam: żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie. Naprawdę, mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman. Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.
POŚREDNICY BOŻEJ MIŁOŚCI
Wiara w Boga czyni życie człowieka pięknym i sensownym. Kiedy odkrywamy, że jest osoba, która pragnie naszego szczęścia - i to nie tylko na jakiś czas, ale na wieczność - wtedy za nic w świecie nie chcemy stracić tego daru. Nieraz jednak te nasze zapatrzenie się we własne szczęście może sprawić innym ból. Dzieje się to w przypadku, kiedy próbujemy zawłaszczyć źródło naszego szczęścia i wykluczyć innych z dostępu do niego.
Ewangelia najbliższej niedzieli zawiera opis wydarzenia, które jest ilustracją takiego zachowania. Jezus przypomina dwóch proroków: Eliasza i Elizeusza, którzy pomogli cudzoziemcom, osobom spoza narodu wybranego. I nie chodzi o samą pomoc, ale o plan Bożego działania, realizowany poprzez cuda. Ewangelista pisze: „Na te słowa wszyscy unieśli się gniewem”. Dlaczego? Gdyż w swojej wypowiedzi pokazał, że Boga nie można zamknąć i aresztować w celi jednego narodu, jednej grupy etnicznej lub religijnej. Bóg jest Panem całego świata i pragnie zbawienia każdego człowieka. I choć wierzę, że pełnia środków zabawienia jest w Kościele Katolickim, to jednak nie ograniczam Bożego działania.
Ten biblijny obraz z niedzielnej Ewangelii jest jakże aktualny w kontekście wydarzeń emigracyjnych w dzisiejszej Europie. Fale uchodźców i emigrantów przekraczają europejskie granice, aby osiedlić się i prowadzić spokojne życie. Podaje się, że ponad 80 proc. z nich jest wyznawcami islamu. Jego radykalna odmiana, którą także wyznaje część nowych przybyszów, nie uznaje Bożego działania poza sobą. Słowo „niewierny” jest synonimem każdego, kto nie przyjmie wiary Mahometa. I tu pojawia się wykluczenie innych i zawłaszczenie Boga. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym jednak nie zauważył, że i po stronie chrześcijan pojawiają się podobne postawy – często powodowane lękiem i niepewnością. W ten sposób angażuje się Boży autorytet w zabawę przeciągania liny, na którym widnieje napis „Mam rację, Bóg jest mój”.
Czytając niedzielną Ewangelię zauważam, że Jezus w momencie kłótni i próby przywłaszczenia sobie prawdy Bożej, przechodzi pośród i oddala się. Oddala się z tych wszystkich miejsc i serc, w których nie ma miłości bliźniego i pozostawia je – czyniąc ziemią niczyją. Bóg oddala się od wszystkich, próbujących przejąć Go jako swoją własność. Natomiast zaprasza wszystkich, którzy chcą być depozytariuszami Bożej miłości. Nie jej właścicielami. Gdyż Boga nie można posiadać tak, jak posiada się rzecz, ale można go kochać i nieustannie odkrywać.
ks. Piotr Sroga
Ewangelia najbliższej niedzieli zawiera opis wydarzenia, które jest ilustracją takiego zachowania. Jezus przypomina dwóch proroków: Eliasza i Elizeusza, którzy pomogli cudzoziemcom, osobom spoza narodu wybranego. I nie chodzi o samą pomoc, ale o plan Bożego działania, realizowany poprzez cuda. Ewangelista pisze: „Na te słowa wszyscy unieśli się gniewem”. Dlaczego? Gdyż w swojej wypowiedzi pokazał, że Boga nie można zamknąć i aresztować w celi jednego narodu, jednej grupy etnicznej lub religijnej. Bóg jest Panem całego świata i pragnie zbawienia każdego człowieka. I choć wierzę, że pełnia środków zabawienia jest w Kościele Katolickim, to jednak nie ograniczam Bożego działania.
Ten biblijny obraz z niedzielnej Ewangelii jest jakże aktualny w kontekście wydarzeń emigracyjnych w dzisiejszej Europie. Fale uchodźców i emigrantów przekraczają europejskie granice, aby osiedlić się i prowadzić spokojne życie. Podaje się, że ponad 80 proc. z nich jest wyznawcami islamu. Jego radykalna odmiana, którą także wyznaje część nowych przybyszów, nie uznaje Bożego działania poza sobą. Słowo „niewierny” jest synonimem każdego, kto nie przyjmie wiary Mahometa. I tu pojawia się wykluczenie innych i zawłaszczenie Boga. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym jednak nie zauważył, że i po stronie chrześcijan pojawiają się podobne postawy – często powodowane lękiem i niepewnością. W ten sposób angażuje się Boży autorytet w zabawę przeciągania liny, na którym widnieje napis „Mam rację, Bóg jest mój”.
Czytając niedzielną Ewangelię zauważam, że Jezus w momencie kłótni i próby przywłaszczenia sobie prawdy Bożej, przechodzi pośród i oddala się. Oddala się z tych wszystkich miejsc i serc, w których nie ma miłości bliźniego i pozostawia je – czyniąc ziemią niczyją. Bóg oddala się od wszystkich, próbujących przejąć Go jako swoją własność. Natomiast zaprasza wszystkich, którzy chcą być depozytariuszami Bożej miłości. Nie jej właścicielami. Gdyż Boga nie można posiadać tak, jak posiada się rzecz, ale można go kochać i nieustannie odkrywać.
ks. Piotr Sroga
Źródło: Gazeta Olsztyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez