Nie płacisz alimentów, chodzisz na piechotę. Jak to możliwe?
2024-09-14 14:00:00(ost. akt: 2024-09-16 11:40:14)
W ciągu 7 miesięcy tego roku prawo jazdy straciło w Polsce 45 tys. kierowców, głównie za jazdę po alkoholu i przekroczenie prędkości. Niekoniecznie jednak trzeba jechać samochodem i złamać przepisy drogowe, żeby stracić prawo jazdy. Jak to możliwe?
Nie każdy musi jeździć autem, ale w dzisiejszym świecie ciężko funkcjonować bez prawa jazdy. To wręcz niezbędny dokument, dlatego kierowców może nawet bardziej od mandatów bolą punkty karne.
Maksymalny ich limit to 24 punkty (20 punktów dla młodych kierowców posiadających prawo jazdy mniej niż rok). Przekroczenie limitu oznacza, że trzeba pożegnać się z prawem jazdy.
Eksperci portalu Rankomat.pl przeanalizowali dane Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji dotyczące zatrzymań dokumentów uprawniających do prowadzenia pojazdu i wykroczeń, za które prawo jazdy jest zabierane. W pierwszych 7 miesiącach 2024 roku zatrzymano ponad 45 tys. dokumentów.
Głównym powodem było kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu lub środków odurzających, a czym zostało przyłapanych ponad 24 tys. kierowców. Drugą najczęstszą przyczyną zatrzymania prawa jazdy było przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym – to ponad 14 tys. takich przypadków.
Alimenty a prawo jazdy
Jak się okazuje nie zawsze trzeba złamać przepisy kodeksu drogowego, żeby stracić prawo jazdy. Ale chodzi tu o konkretną grupę kierowców, którzy zapomnieli, że mają dzieci i powinni łożyć na ich utrzymanie. Słowem o kierowców uchylających się od płacenia alimentów.
Jak się okazuje nie zawsze trzeba złamać przepisy kodeksu drogowego, żeby stracić prawo jazdy. Ale chodzi tu o konkretną grupę kierowców, którzy zapomnieli, że mają dzieci i powinni łożyć na ich utrzymanie. Słowem o kierowców uchylających się od płacenia alimentów.
Przykładem jest historia z powiatu piskiego, gdzie kierowca vw passata nie zatrzymał się do kontroli drogowej i zaczął uciekać. Samochód wjechał w drogę gruntową, gdzie się zatrzymał. Z auta wysiadło dwóch nietrzeźwych mężczyzn. Żaden nie przyznawał się do kierowania autem, twierdząc, że pojazd prowadził ich kolega. Policjanci odnaleźli go w jego domu. 27-latek był trzeźwy. Przyznał się do tego, że kierował samochodem. A nie zatrzymał się do kontroli drogowej, ponieważ jechał bez prawa jazdy. Decyzją starosty uprawnienia do kierowania stracił z powodu zadłużenia alimentacyjnego. Prowadząc pojazd bez uprawnień, napytał sobie nowej biedy, bo naraził się na karę nawet 2 lat więzienia. Nie mówiąc już o ucieczce przed policją, za co grozi nawet 5 lat więzienia.
Kierowca z gminy Biała Piska stracił prawo jazdy, bo nie płacił alimentów. Tego zapisu nie ma w prawie drogowym, ale jest w ustawie z 7 września 2007 roku o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Chodzi właśnie o sprawniejszą egzekucję zasądzonych alimentów od ociągających się z łożeniem na swoje dzieci ojców czy matek, bo z tym jest coraz większy problem.
Rekordowe długi
Jeden z ogólnopolskich portali opisał niedawno historię kobiety, której były mąż konsekwentnie unika płacenia alimentów. Nie żeby nie miał pieniędzy, wręcz przeciwnie, wiedzie mu się dobrze, ale nie chce płacić 1500 zł alimentów, które zasądził sąd. Przez pierwszy rok nie wpłynął ani grosz. Później komornikowi udało się trochę ściągnąć z konta, ale szybko były mąż założył konto za granicą; komornik nie jest w stanie ustalić gdzie. I już nic nie ściąga. Dług alimentacyjny urósł do 80 tys. zł.
Jeden z ogólnopolskich portali opisał niedawno historię kobiety, której były mąż konsekwentnie unika płacenia alimentów. Nie żeby nie miał pieniędzy, wręcz przeciwnie, wiedzie mu się dobrze, ale nie chce płacić 1500 zł alimentów, które zasądził sąd. Przez pierwszy rok nie wpłynął ani grosz. Później komornikowi udało się trochę ściągnąć z konta, ale szybko były mąż założył konto za granicą; komornik nie jest w stanie ustalić gdzie. I już nic nie ściąga. Dług alimentacyjny urósł do 80 tys. zł.
Takich historii są tysiące, a zaległości alimentacyjne biją kolejne rekordy. Z danych rejestru dłużników BIG InfoMonitor wynika, że na koniec listopada ubiegłego roku alimentów nie płaciło w Polsce prawie 289 tys. zobowiązanych do tego osób, z czego 96 proc. stanowili ojcowie. Przez rok przybyło 9957 nowych dłużników. A kwota alimentacyjnych długów urosła do 15 mld zł i pobiła nowy rekord. Średnio na dłużnika alimentacyjnego przypada obecnie 51 845 zł.
Są też dane na temat dłużników w poszczególnych województwach. I tak na Warmii i Mazurach było ponad 17 tys. dłużników, którzy zalegali ze spłatą w sumie niemal 886 mln zł. Średnie zadłużenie na jednego dłużnika wynosiło 51,6 tys. zł.
Jak stwierdził Sławomir Grzelak, prezes BIG InfoMonitor, niestety dane rejestru to tylko część smutnej rzeczywistości, bo do BIG trafiają głównie osoby zgłaszane przez gminy za to, że w wypłacie świadczenia na dziecko wyręczył je Fundusz Alimentacyjny.
Jak stwierdził Sławomir Grzelak, prezes BIG InfoMonitor, niestety dane rejestru to tylko część smutnej rzeczywistości, bo do BIG trafiają głównie osoby zgłaszane przez gminy za to, że w wypłacie świadczenia na dziecko wyręczył je Fundusz Alimentacyjny.
— Ale nie każdy rodzic dziecka, pozbawionego alimentów od ojca czy matki, może z tego Funduszu skorzystać, bo dostęp do pomocy państwa ogranicza próg dochodowy. Gdyby nie to, w rejestrach BIG byłoby widać pełną skalę zjawiska, no i mniej dzieci żyłoby w trudnych warunkach materialnych — podkreślił prezes BIG InfoMonitor.
Albo alimenty, albo na piechotę
Dla wielu prawo jazdy jest niezbędne, a ryzyko jego utraty nie do przyjęcia. I właśnie po to, by kierowcy bali się nie płacić alimentów, jest art. 5 ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Co się za nim kryje? Otóż działania wobec dłużników alimentacyjnych podejmuje organ właściwy dłużnika (tj. wójt, burmistrz lub prezydent miasta właściwy ze względu na miejsce zamieszkania dłużnika alimentacyjnego). A dzieje się to na wniosek organu właściwego wierzyciela (tj. wójta, burmistrza lub prezydenta miasta właściwego ze względu na miejsce zamieszkania osoby uprawnionej).
Dla wielu prawo jazdy jest niezbędne, a ryzyko jego utraty nie do przyjęcia. I właśnie po to, by kierowcy bali się nie płacić alimentów, jest art. 5 ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Co się za nim kryje? Otóż działania wobec dłużników alimentacyjnych podejmuje organ właściwy dłużnika (tj. wójt, burmistrz lub prezydent miasta właściwy ze względu na miejsce zamieszkania dłużnika alimentacyjnego). A dzieje się to na wniosek organu właściwego wierzyciela (tj. wójta, burmistrza lub prezydenta miasta właściwego ze względu na miejsce zamieszkania osoby uprawnionej).
Naturalnie nie jest też tak, że wystarczy raz nie zapłacić alimentów, żeby stracić prawo jazdy. Muszą być spełnione określone przesłanki. Groźba utraty uprawnień pojawia się, gdy przynajmniej połowa zasądzonych alimentów nie jest płacona przez minimum 6 miesięcy z rzędu. Jest też określona procedura, którą przeprowadza organ właściwy dłużnika wobec niego (np. obowiązek rejestracji w urzędzie pracy w przypadku braku pracy, wywiad alimentacyjny czy złożenie oświadczenia majątkowego). Te wszystkie kroki przewidziane w ustawie poprzedzają uznanie dłużnika alimentacyjnego za uchylającego się od zobowiązań alimentacyjnych, a następnie wniosek o wydanie decyzji o cofnięciu uprawnień do kierowania. Tę decyzję wydaje starosta. To trwa, ale ten miecz sprawiedliwości prędzej czy później dosięgnie dłużnika, powodując, że przez pewien czas będzie szedł przez życie na piechotę. Warunkiem bowiem odzyskania cofniętych uprawnień jest płacenie przez ostatnich 6 miesięcy przez dłużnika w każdym miesiącu co najmniej połowy ustalonych alimentów.
Andrzej Mielnicki
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez