Erwin Kruk: Potem już nigdy nie miałem żadnego kąta na Mazurach
2024-10-09 10:00:00(ost. akt: 2024-10-09 08:31:15)
Ta leżąca pod Olsztynkiem wieś jest mocno związana z Erwinem Krukiem (1941-2017) wybitnym pisarzem i poetą, który urodził się 4 maja 1941 roku w Dobrzyniu koło Nidzicy. Jego rodzice Herman i Meta byli rolnikami.
Oboje rodziców stracił, zanim jeszcze zdążył ich poznać. Ojca Rosjanie wywieźli na roboty. W 1955 roku okazało się, że zmarł tuż po wywiezieniu w kwietniu 1945 roku. W tym czasie w Dobrzyniu wybuchła epidemia tyfusu, która zabrała mu matkę. Erwinem wraz z braćmi zaopiekowała się ich się babcia Augusta Stach z Elgnówka i jedna z sióstr jego mamy.
— W latach 1945-1956 mieszkałem w Elgnówku...na tzw. wybudowaniu, gdzie do czterech zagród, znacznie od siebie oddalonych, przylgnęła nazwa Pleszaki. Leżą one w połowie drogi między Tolejnami a Elgnówkiem. Tam był centralny punkt, z którego patrzyłem na świat i gdzie wraz z narastającą świadomością przeżywałem mazurską codzienność — wspominał po latach.
I dodawał: — W istocie z tym zakątkiem świata związane było ściśle życie moich przodków z linii matki. Nieco ponad kilometr od Pleszaków, gdzie wychowywałem się pod dachem u wujostwa, niemal z podwórza widoczna była wioska Lenksztyny, nosząca teraz urzędową nazwę Łęciny. Na jej wschodnim skraju, pod lasem, gdzie jest cmentarz, swego czasu gospodarstwo mieli moi pradziadkowie Johann Schulz i Karolina z domu Kaminska. Ich groby są na tamtejszym cmentarzu. W tej wiosce również przyszła na świat moja babcia Augusta.
— W tym gospodarstwie, przyprowadzony jesienią 1945 roku przez babcię Augustę, wychowałem się z braćmi Wernerem i Ryszardem, gdy nie miałem już rodziców. Babcia też aż do swej śmierci, która nastąpiła 1 grudnia 1956 roku, miała na nas baczenie. Jej grób jest na cmentarzu w Łęcinach, obok grobów jej rodziców, Schulzów, oraz obok grobu mojego starszego brata, który w 1953 roku zmarł nagle latem, podczas kąpieli w małym jeziorze, mając 15 lat. W 2014 roku, z inicjatywy mojego młodszego brata, inżyniera-stoczniowca na emeryturze, umocowaliśmy na grobach imienne płyty nagrobne — wspominał Erwin Kruk w tekście "Okruchy Mazurskie" z 2015 roku.
— W pięknych okolicach za Olsztynkiem, gdzie jeszcze dziś rozpoznaję ścieżki, łąki i lasy, mieszkałem tylko jedenaście lat. Potem już nigdy nie miałem żadnego kąta na Mazurach — pisał z goryczą.
Kruk był polskim pisarzem i poetą, ale jego polskość była bardzo gorzka:
Żyli w krainie naiwnej,
A tak pięknej i niecodziennej,
Że gdy pewnego razu
Goście z hałasem
Weszli do ich domów,
Tu widokami byli wprost urzeczeni.
Tak im się okolice spodobały,
Że dla dawnych gospodarzy
Wkrótce nie stało już miejsca.
I ci, jeśli przeżyli powitanie
I wracali z rozproszenia
Do własnych zagród,
Aby nie szpecili urody krajobrazów
Wypychani byli za próg,
Za bramy i miedze coraz dalsze.(...)
A tak pięknej i niecodziennej,
Że gdy pewnego razu
Goście z hałasem
Weszli do ich domów,
Tu widokami byli wprost urzeczeni.
Tak im się okolice spodobały,
Że dla dawnych gospodarzy
Wkrótce nie stało już miejsca.
I ci, jeśli przeżyli powitanie
I wracali z rozproszenia
Do własnych zagród,
Aby nie szpecili urody krajobrazów
Wypychani byli za próg,
Za bramy i miedze coraz dalsze.(...)
Igor Hrywna
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez