Bushcraft, gotowanie i życie w zgodzie z naturą
2025-04-13 18:00:00(ost. akt: 2025-04-11 14:57:07)
Bushcraft to sztuka życia w zgodzie z naturą, której nie można się nauczyć tylko z książek. Michał Uźniak, twórca kanału "Bushkitchen", opowiada o swojej pasji do gotowania na świeżym powietrzu, pierwszych doświadczeniach w lesie i tym, jak łączy miłość do natury z gotowaniem. Dla niego to nie tylko hobby – to sposób na życie.
— Michale, zacznijmy może od początku - czym w ogóle jest bushcraft?
— Bushcraft to sztuka życia w zgodzie z naturą, szczególnie w lesie. Często bywa mylony z survivalem, ale te pojęcia różnią się od siebie. Survival to zdolność radzenia sobie w trudnych, często ekstremalnych warunkach, w których człowiek znajduje się z powodu nagłych okoliczności. Z kolei bushcraft to przygotowanie do komfortowego bytowania w naturze – chodzi o zbieranie umiejętności, które pozwolą nam zbudować obóz, rozpalić ognisko, stworzyć posłanie czy odpowiednio zabezpieczyć się przed warunkami atmosferycznymi.
— Bushcraft to sztuka życia w zgodzie z naturą, szczególnie w lesie. Często bywa mylony z survivalem, ale te pojęcia różnią się od siebie. Survival to zdolność radzenia sobie w trudnych, często ekstremalnych warunkach, w których człowiek znajduje się z powodu nagłych okoliczności. Z kolei bushcraft to przygotowanie do komfortowego bytowania w naturze – chodzi o zbieranie umiejętności, które pozwolą nam zbudować obóz, rozpalić ognisko, stworzyć posłanie czy odpowiednio zabezpieczyć się przed warunkami atmosferycznymi.
— Od kilku lat prowadzisz na YouTube kanał Bushkitchen poświęcony Twoim pasjom - gotowaniu i spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. Skąd wzięły się Twoje zainteresowania?
— Moje zainteresowanie gotowaniem na świeżym powietrzu zaczęło się, kiedy miałem może 10 lat. Z kuzynem po kryjomu wzięliśmy starą cygańską patelnię z domu, jajka i trochę mąki. Wyszliśmy w las za Szerokopasiem, rozpaliliśmy pierwsze ognisko i przygotowaliśmy jajecznicę oraz podpłomyki – woda połączona z mąką, nic skomplikowanego, ale dla nas to były prawdziwe kulinarne sukcesy w lesie. A bushcraft? To już był wiek 12-14 lat, kiedy zaczęliśmy budować pierwsze domki na drzewach i szałasy w lesie. Ostatnio, spędzając czas z najmłodszą córką w lesie, rozstawiliśmy fotopułapki, żeby poobserwować zwierzęta. Podczas tej wyprawy przypomniał mi się domek, który zbudowałem z kuzynem tam, gdzie gotowaliśmy naszą pierwszą jajecznicę. Ta konstrukcja wciąż tam wisi, ponad 3 metry nad ziemią. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak wysoko to było.
Moje początki bushcraftu rozpoczęły się 10 lat temu, kiedy zacząłem świadomie podejmować decyzje o swoich wyprawach, przygotowywać się do nich i przeżywać pierwsze noclegi na świeżym powietrzu. To wtedy dostrzegłem, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie, zdobywanie umiejętności i głębsze zrozumienie natury.
— Moje zainteresowanie gotowaniem na świeżym powietrzu zaczęło się, kiedy miałem może 10 lat. Z kuzynem po kryjomu wzięliśmy starą cygańską patelnię z domu, jajka i trochę mąki. Wyszliśmy w las za Szerokopasiem, rozpaliliśmy pierwsze ognisko i przygotowaliśmy jajecznicę oraz podpłomyki – woda połączona z mąką, nic skomplikowanego, ale dla nas to były prawdziwe kulinarne sukcesy w lesie. A bushcraft? To już był wiek 12-14 lat, kiedy zaczęliśmy budować pierwsze domki na drzewach i szałasy w lesie. Ostatnio, spędzając czas z najmłodszą córką w lesie, rozstawiliśmy fotopułapki, żeby poobserwować zwierzęta. Podczas tej wyprawy przypomniał mi się domek, który zbudowałem z kuzynem tam, gdzie gotowaliśmy naszą pierwszą jajecznicę. Ta konstrukcja wciąż tam wisi, ponad 3 metry nad ziemią. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak wysoko to było.
Moje początki bushcraftu rozpoczęły się 10 lat temu, kiedy zacząłem świadomie podejmować decyzje o swoich wyprawach, przygotowywać się do nich i przeżywać pierwsze noclegi na świeżym powietrzu. To wtedy dostrzegłem, jak ważne jest odpowiednie przygotowanie, zdobywanie umiejętności i głębsze zrozumienie natury.
— Jak wspominasz swoje pierwsze świadome nocowanie w lesie?
— Pierwszy raz wyszedłem zimą. Temperatura oscylowała w okolicy -5°C, był mróz, a na ziemi leżał śnieg. Byłem umówiony z dwoma kolegami, ale jeden z nich zachorował, a drugi, niestety, wymigał się od wyjazdu. Pamiętam, jak rano, po tym, jak byłem już spakowany i zmobilizowany, zdecydowałem, że wyjdę sam. W domu żona i córka płakały, ale zapewniałem je, że wszystko będzie w porządku, że mam telefon i dam radę. Wyszedłem sam, ale w lesie zadzwonił telefon i okazało się, że mój kolega "od jajecznicy", który wcześniej odpuścił, jednak postanowił do mnie dołączyć. Nie lubię wstawiać w nocy do podkładania drewna do ogniska – wolę po prostu zmarznąć. Mieliśmy niewielką plandekę, pod którą mieliśmy spać obok siebie. Kuzyn miał spać od strony ogniska, ponieważ powiedział, że będzie dokładał do ognia. Okazało się, że wcale tego nie robił, ognisko zagasło, a my zmarzliśmy strasznie. Byliśmy kompletnie nieprzygotowani – słabe karimaty, słabe śpiwory. Tak wspominam moją pierwszą noc w lesie.
— Pierwszy raz wyszedłem zimą. Temperatura oscylowała w okolicy -5°C, był mróz, a na ziemi leżał śnieg. Byłem umówiony z dwoma kolegami, ale jeden z nich zachorował, a drugi, niestety, wymigał się od wyjazdu. Pamiętam, jak rano, po tym, jak byłem już spakowany i zmobilizowany, zdecydowałem, że wyjdę sam. W domu żona i córka płakały, ale zapewniałem je, że wszystko będzie w porządku, że mam telefon i dam radę. Wyszedłem sam, ale w lesie zadzwonił telefon i okazało się, że mój kolega "od jajecznicy", który wcześniej odpuścił, jednak postanowił do mnie dołączyć. Nie lubię wstawiać w nocy do podkładania drewna do ogniska – wolę po prostu zmarznąć. Mieliśmy niewielką plandekę, pod którą mieliśmy spać obok siebie. Kuzyn miał spać od strony ogniska, ponieważ powiedział, że będzie dokładał do ognia. Okazało się, że wcale tego nie robił, ognisko zagasło, a my zmarzliśmy strasznie. Byliśmy kompletnie nieprzygotowani – słabe karimaty, słabe śpiwory. Tak wspominam moją pierwszą noc w lesie.
— Jak widać nie zniechęciło cię to (śmiech).
— Absolutnie. Kolejna noc była latem, a to było coś zupełnie innego – prawdziwa magia. Spałem na wzniesieniu nad jeziorem, podziwiając piękny zachód słońca. Byłem sam, w hamaku, ale ta samotność w takim miejscu miała w sobie coś niezwykłego. To właśnie wtedy przekonałem się, że to jest to – coś, co chcę robić do końca życia. Chcę spędzać każdą wolną chwilę w lesie, bo to jedyne miejsce, gdzie mogę zresetować głowę, odpocząć od zgiełku codzienności i naprawdę poczuć się wolnym.
— Absolutnie. Kolejna noc była latem, a to było coś zupełnie innego – prawdziwa magia. Spałem na wzniesieniu nad jeziorem, podziwiając piękny zachód słońca. Byłem sam, w hamaku, ale ta samotność w takim miejscu miała w sobie coś niezwykłego. To właśnie wtedy przekonałem się, że to jest to – coś, co chcę robić do końca życia. Chcę spędzać każdą wolną chwilę w lesie, bo to jedyne miejsce, gdzie mogę zresetować głowę, odpocząć od zgiełku codzienności i naprawdę poczuć się wolnym.
— Często nocujesz sam, czasami z kolegą. Masz też córki, zaraziłeś je swoją pasją?
— Ze starszą córką mamy już za sobą kilka nocy spędzonych w lesie. Została rzucona na głęboką wodę – pierwsza jej noc poza domem to była noc bez namiotu, co dla większości ludzi mogłoby wydawać się okropieństwem. My spaliśmy pod plandeką, na otwartym terenie. Mimo to, nie bała się. Pamiętam pierwszą noc – leżymy już, nagle słyszę szmer, a córka pyta: „Tato, słyszałeś?”. Odpowiadam: „Tak”. Wtedy tysiące myśli przeszły mi przez głowę – że zaraz wrócimy do domu, że będzie się bała. A ona na to: „To pewnie sarenka”. Odpowiedziałem: „Tak”. I spokojnie zasnęła. To było coś pięknego. To moment, który naprawdę mnie podbudował – widziałem, jak dzieci mają tę iskierkę miłości do lasu, tę ciekawość i spokój, który nie tylko ja czuję. To była dla mnie ogromna radość, że zbudowaliśmy w niej zaufanie do natury.
— Ze starszą córką mamy już za sobą kilka nocy spędzonych w lesie. Została rzucona na głęboką wodę – pierwsza jej noc poza domem to była noc bez namiotu, co dla większości ludzi mogłoby wydawać się okropieństwem. My spaliśmy pod plandeką, na otwartym terenie. Mimo to, nie bała się. Pamiętam pierwszą noc – leżymy już, nagle słyszę szmer, a córka pyta: „Tato, słyszałeś?”. Odpowiadam: „Tak”. Wtedy tysiące myśli przeszły mi przez głowę – że zaraz wrócimy do domu, że będzie się bała. A ona na to: „To pewnie sarenka”. Odpowiedziałem: „Tak”. I spokojnie zasnęła. To było coś pięknego. To moment, który naprawdę mnie podbudował – widziałem, jak dzieci mają tę iskierkę miłości do lasu, tę ciekawość i spokój, który nie tylko ja czuję. To była dla mnie ogromna radość, że zbudowaliśmy w niej zaufanie do natury.
— A jak się zachować, kiedy zbliża się do nas ta zwierzyna?
— Tak naprawdę nie trzeba nic robić, zwierzyna i tak do nas nie podjedzie, chce nas tylko zbadać. Największymi zagrożeniami w lesie są raczej te najmniejsze stworzenia, takie jak kleszcze. Dlatego warto się odpowiednio zabezpieczyć, stosując repelenty, a także rozważyć szczepienie na boreliozę. Drugim problemem mogą być tzw. "złodzieje" – małe zwierzęta, jak myszy, lisy, łasice. Te zwierzęta, choć nie stanowią bezpośredniego zagrożenia, mogą ukraść nasze jedzenie, na przykład zostawione na noc śniadanie. Dlatego warto przechowywać jedzenie w odpowiedni sposób, najlepiej w zamkniętych pojemnikach, aby nie kusić tych leśnych „złodziejaszków”.
— Tak naprawdę nie trzeba nic robić, zwierzyna i tak do nas nie podjedzie, chce nas tylko zbadać. Największymi zagrożeniami w lesie są raczej te najmniejsze stworzenia, takie jak kleszcze. Dlatego warto się odpowiednio zabezpieczyć, stosując repelenty, a także rozważyć szczepienie na boreliozę. Drugim problemem mogą być tzw. "złodzieje" – małe zwierzęta, jak myszy, lisy, łasice. Te zwierzęta, choć nie stanowią bezpośredniego zagrożenia, mogą ukraść nasze jedzenie, na przykład zostawione na noc śniadanie. Dlatego warto przechowywać jedzenie w odpowiedni sposób, najlepiej w zamkniętych pojemnikach, aby nie kusić tych leśnych „złodziejaszków”.
— Wiem, że dla ciebie frajdą jest nocowanie w lesie jesienią lub zimą. Najtrudniejsze warunki, w których nocowałeś?
— To było w okolicach -22°C, szczyt góry, głęboki śnieg, gdzie samo rozpalenie ogniska stanowiło ogromne wyzwanie. Na tamtym etapie nie miałem jeszcze dużego doświadczenia. Teraz już wiem, że w takich warunkach trzeba najpierw stworzyć platformę, układając kilka warstw drewna w przeciwległych kierunkach, zanim zaczniemy rozpalać ognisko. My próbowaliśmy rozpalić je dosłownie na śniegu, co okazało się dużym błędem. Nie byliśmy przygotowani na tak trudne warunki – warstwa śniegu miała około 60 cm. Było już za późno, by zejść niżej, więc musieliśmy spędzić tam noc. Jeśli chodzi o samo spanie, to nie było najgorzej. Stworzyliśmy namiot z dwóch plandek, który całkowicie nas zakrywał. Natomiast wieczór i gotowanie na szczycie, gdzie wiał wiatr i padał śnieg, to było prawdziwe wyzwanie. Niestety, poszliśmy spać głodni, bo nie udało nam się ugotować jedzenia w takich warunkach.
— To było w okolicach -22°C, szczyt góry, głęboki śnieg, gdzie samo rozpalenie ogniska stanowiło ogromne wyzwanie. Na tamtym etapie nie miałem jeszcze dużego doświadczenia. Teraz już wiem, że w takich warunkach trzeba najpierw stworzyć platformę, układając kilka warstw drewna w przeciwległych kierunkach, zanim zaczniemy rozpalać ognisko. My próbowaliśmy rozpalić je dosłownie na śniegu, co okazało się dużym błędem. Nie byliśmy przygotowani na tak trudne warunki – warstwa śniegu miała około 60 cm. Było już za późno, by zejść niżej, więc musieliśmy spędzić tam noc. Jeśli chodzi o samo spanie, to nie było najgorzej. Stworzyliśmy namiot z dwóch plandek, który całkowicie nas zakrywał. Natomiast wieczór i gotowanie na szczycie, gdzie wiał wiatr i padał śnieg, to było prawdziwe wyzwanie. Niestety, poszliśmy spać głodni, bo nie udało nam się ugotować jedzenia w takich warunkach.
— Spędzasz wiele godzin w lesie, często sam, o czym wtedy myślisz?
— Jestem tu i teraz, nie myślę o odległych sprawach, dlatego ten las daje mi tyle przyjemności, bo odrywa mnie od codzienności.
— Jestem tu i teraz, nie myślę o odległych sprawach, dlatego ten las daje mi tyle przyjemności, bo odrywa mnie od codzienności.
— Nocowanie w lesie jest dla każdego?
— Nocowanie w lesie nie jest dla każdego, ale myślę, że każdy powinien spróbować. Dopóki nie spróbujesz, nie będziesz wiedział, czy to jest coś dla ciebie. Jeśli ktoś potrafi czerpać przyjemność ze zwykłego spaceru na łonie natury, to zdecydowanie powinien spróbować spędzić noc w lesie, choćby z kimś. To nie musi być samotna wyprawa. Istnieje wiele grup bushcraftowych, do których można dołączyć. Ludzie są bardzo przyjaźni, często udostępniają sprzęt. Ja sam wciągnąłem już kilka osób – kiedy ktoś wychodzi, staramy się wspólnie zorganizować wyprawę, wystarczy zabrać plecak i śpiwór, nie martwić się o nic. My pomożemy, podzielimy się doświadczeniem i sprzętem.
— Nocowanie w lesie nie jest dla każdego, ale myślę, że każdy powinien spróbować. Dopóki nie spróbujesz, nie będziesz wiedział, czy to jest coś dla ciebie. Jeśli ktoś potrafi czerpać przyjemność ze zwykłego spaceru na łonie natury, to zdecydowanie powinien spróbować spędzić noc w lesie, choćby z kimś. To nie musi być samotna wyprawa. Istnieje wiele grup bushcraftowych, do których można dołączyć. Ludzie są bardzo przyjaźni, często udostępniają sprzęt. Ja sam wciągnąłem już kilka osób – kiedy ktoś wychodzi, staramy się wspólnie zorganizować wyprawę, wystarczy zabrać plecak i śpiwór, nie martwić się o nic. My pomożemy, podzielimy się doświadczeniem i sprzętem.
— W jaki sposób planujesz i przygotowujesz wyprawy?
— Na początku każdej wyprawy zawsze myślę o posiłkach. Zastanawiam się, co będę gotował, bo od tego zależy, jakiego sprzętu i zapasów będę potrzebować. Jeśli wiem, że będę potrzebował dużo ognia, muszę znaleźć bezpieczne miejsce na jego rozpalanie. Jeśli natomiast wyprawa jest bardziej nastawiona na zwiedzanie i obserwację, wtedy posiłki mogą być bardziej uproszczone – na przykład biofizowane lub szybkie do przygotowania. Zatem na samym początku planowania każdej wyprawy najważniejszy jest posiłek. Jeśli jest on bardziej skomplikowany, przyjeżdżamy na miejsce, rozbijamy obóz, i zaczynamy gotowanie. A jeśli celem jest zwiedzanie, pakujemy przekąski i po prostu ruszamy w drogę.
— Na początku każdej wyprawy zawsze myślę o posiłkach. Zastanawiam się, co będę gotował, bo od tego zależy, jakiego sprzętu i zapasów będę potrzebować. Jeśli wiem, że będę potrzebował dużo ognia, muszę znaleźć bezpieczne miejsce na jego rozpalanie. Jeśli natomiast wyprawa jest bardziej nastawiona na zwiedzanie i obserwację, wtedy posiłki mogą być bardziej uproszczone – na przykład biofizowane lub szybkie do przygotowania. Zatem na samym początku planowania każdej wyprawy najważniejszy jest posiłek. Jeśli jest on bardziej skomplikowany, przyjeżdżamy na miejsce, rozbijamy obóz, i zaczynamy gotowanie. A jeśli celem jest zwiedzanie, pakujemy przekąski i po prostu ruszamy w drogę.
— Najkrótsza i najdłuższa wyprawa?
— Najkrótsze wyprawy to zazwyczaj 24 godziny – wychodzę w sobotę rano i wracam w niedzielę. Najdłuższa wyprawa, którą odbyłem, to 5 nocy. Obecnie pracuję za granicą, więc okres pandemii był szczególny, bo nie mogłem wrócić na święta wielkanocne. Całe święta spędziłem w lesie. To była dla mnie forma odreagowania, bo będąc daleko od rodziny, czułem tęsknotę. Kiedy wracam, chcę jak najwięcej czasu spędzać z rodziną, dlatego rzadko wybieram się na nocne wyprawy. Wyjątkiem może być noc spędzona na wakacjach z dziećmi, chyba że żona się przełamie i pójdziemy wszyscy razem.
— Najkrótsze wyprawy to zazwyczaj 24 godziny – wychodzę w sobotę rano i wracam w niedzielę. Najdłuższa wyprawa, którą odbyłem, to 5 nocy. Obecnie pracuję za granicą, więc okres pandemii był szczególny, bo nie mogłem wrócić na święta wielkanocne. Całe święta spędziłem w lesie. To była dla mnie forma odreagowania, bo będąc daleko od rodziny, czułem tęsknotę. Kiedy wracam, chcę jak najwięcej czasu spędzać z rodziną, dlatego rzadko wybieram się na nocne wyprawy. Wyjątkiem może być noc spędzona na wakacjach z dziećmi, chyba że żona się przełamie i pójdziemy wszyscy razem.
— Od razu też gotowałeś w lesie czy to pojawiło się później?
— Gotowanie było obecne od samego początku. Nie wyobrażam sobie, że będąc w lesie, miałbym jeść konserwy. Kocham gotować – zarówno w domu, jak i na świeżym powietrzu. To dla mnie nieodłączny element każdej wyprawy. Zawsze musi być pysznie, zawsze musi być starannie przygotowane.
— Gotowanie było obecne od samego początku. Nie wyobrażam sobie, że będąc w lesie, miałbym jeść konserwy. Kocham gotować – zarówno w domu, jak i na świeżym powietrzu. To dla mnie nieodłączny element każdej wyprawy. Zawsze musi być pysznie, zawsze musi być starannie przygotowane.
— Czym różni się gotowanie na żywym ogniu od korzystania z tradycyjnych narzędzi kuchennych w domu?
— Gotowanie na żywym ogniu różni się od korzystania z tradycyjnych narzędzi kuchennych w domu przede wszystkim pod względem czasu przygotowania i niespodzianek, które mogą się pojawić. W zeszłym roku, podczas jednej z wypraw, okazało się, że w lesie nie było ani jednego suchego kawałka drewna. To było bardzo dziwne, ale po długich poszukiwaniach nie znaleźliśmy nic, co moglibyśmy wykorzystać do rozpalenia ognia. Jako odpowiedzialni ludzie nigdy nie ścinamy i nie bierzemy żywego drzewa, więc musieliśmy się zmierzyć z tym problemem. Zdarza się, że danie, które w normalnych warunkach w domu wymaga 30-40 minut, w lesie może zająć 2 godziny. Ogniwo nie zawsze jest stabilne, czasem ognisko przygasa, co wydłuża czas gotowania. Na przykład, gotowanie wody w domu to kilka minut, a w lesie, w zależności od warunków – wiatru, rodzaju drewna i ogniska – może to zająć znacznie więcej czasu. Czas gotowania może być podobny do tego, co w domu, ale trzeba liczyć się z różnymi czynnikami, które mogą wydłużyć proces.
— Gotowanie na żywym ogniu różni się od korzystania z tradycyjnych narzędzi kuchennych w domu przede wszystkim pod względem czasu przygotowania i niespodzianek, które mogą się pojawić. W zeszłym roku, podczas jednej z wypraw, okazało się, że w lesie nie było ani jednego suchego kawałka drewna. To było bardzo dziwne, ale po długich poszukiwaniach nie znaleźliśmy nic, co moglibyśmy wykorzystać do rozpalenia ognia. Jako odpowiedzialni ludzie nigdy nie ścinamy i nie bierzemy żywego drzewa, więc musieliśmy się zmierzyć z tym problemem. Zdarza się, że danie, które w normalnych warunkach w domu wymaga 30-40 minut, w lesie może zająć 2 godziny. Ogniwo nie zawsze jest stabilne, czasem ognisko przygasa, co wydłuża czas gotowania. Na przykład, gotowanie wody w domu to kilka minut, a w lesie, w zależności od warunków – wiatru, rodzaju drewna i ogniska – może to zająć znacznie więcej czasu. Czas gotowania może być podobny do tego, co w domu, ale trzeba liczyć się z różnymi czynnikami, które mogą wydłużyć proces.
— Jeśli miałbyś przygotować jedno danie, które mógłbyś zjeść przez cały tydzień podczas wyprawy bushcraftowej, co by to było?
— Trudno powiedzieć, ale jeśli miałbym przez cały tydzień jeść tylko dwa produkty, wybrałbym cebulę i mięso. To duet, z którego można przygotować wiele różnych dań – od zupy, przez potrawki, po pieczone kawałki. Cebula dodaje smaku i aromatu, a mięso dostarcza białka i energii, co jest niezbędne podczas długich wypraw. Można je łączyć na wiele sposobów, dzięki czemu nawet przy ograniczonych składnikach jedzenie nie stanie się nudne.
— Trudno powiedzieć, ale jeśli miałbym przez cały tydzień jeść tylko dwa produkty, wybrałbym cebulę i mięso. To duet, z którego można przygotować wiele różnych dań – od zupy, przez potrawki, po pieczone kawałki. Cebula dodaje smaku i aromatu, a mięso dostarcza białka i energii, co jest niezbędne podczas długich wypraw. Można je łączyć na wiele sposobów, dzięki czemu nawet przy ograniczonych składnikach jedzenie nie stanie się nudne.
Zuzanna Leszczyńska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez