Brakuje mi kontaktów z ludźmi
2020-12-05 10:00:00(ost. akt: 2020-12-04 20:15:28)
Grażyna Matuszewska ma 66 lat. Jest wdową. Mieszka w domu razem córką i jej rodziną. Do marca prowadziła bardzo aktywne życie. Uczęszczała na zajęcia do Dziennego Domu Pomocy Społecznej. — To było życie pełne zajęć, pozytywnych uczuć i nowych przyjaźni — mówi pani Grażynka.
Pani Grażyna jest emerytką. Jak mówi, do marca tego roku nie narzekała na brak zajęć, zwłaszcza, wtedy, gdy zapisała się na zajęcia w dziennym Domu Pomocy Społecznej. Poznała wówczas wielu nowych życzliwych ludzi.
Jest osobą bardzo otwartą i pełną życia, więc szybko złapała dobry kontakt z koleżankami i kolegami. Niemal każdy dzień miała wypełniony przeróżnymi zajęciami.
— Najbardziej lubiłam zajęcia kulinarne. Lubię gotować. Nie mam natomiast smykałki do robótek ręcznych, ale i w tych pracach pomagałam koleżankom. Bibuły nacięłam, coś innego przygotowałam, żeby one mogły zrobić piękne stroiki, kwiaty, ozdoby świąteczne, czy obraz z guzików. Cieszyłam się, że mogę pomóc w tworzeniu małych arcydzieł rzemieślniczych — mówi pani Grażyna.
Jej tydzień był wypełniony zajęciami. Jej ulubione zajęcia kulinarne odbywały się w środy. — Wtedy byłam w swoim żywiole. Gotowałyśmy różne potrawy. Potem była okazja do pogaduszek przy wspólnym stole — wspomina.
W czwartki i piątki chodziła na język niemiecki. Śpiewała w chórze. Zasmakowała też życia aktorki, co było dla niej zupełnie nowym doświadczeniem. Uczestniczyła w zajęciach teatralnych.
— Były próby, przygotowania do różnych spektakli. Podczas prób do naszych przedstawień było i poważnie, i wesoło. Staraliśmy się do premiery przygotować jak najlepiej. I zawsze nam dobrze wychodziło na scenie — mówi pani Grażynka.
Przygotowywali przedstawienia związane z różnymi uroczystościami, np. z okazji 20-lecia powstania Dziennego Domu Pomocy Społecznej.
Ze spektaklami koło teatralne jeździło na konkursy do Bartoszyc.
Ze spektaklami koło teatralne jeździło na konkursy do Bartoszyc.
Ta działalność dawała pani Grażynie dużo radości i zadowolenia oraz wiary ww własne możliwości. — Jeździliśmy na basen do Mławy, do Plusek, chodziliśmy na masaże, wyjeżdżaliśmy na wycieczki, organizowaliśmy wypady do lasu — wspomina pani Grażynka.
Seniorka wspomina również wspólne zabawy walentynkowe, karnawałowe, czy sylwestrowe.
— Narodziła się między nami niezwykła więź przyjacielska. Miałam wrażenie, że każdego znam od dziecka. Można było o wszystkim porozmawiać. Bardzo się polubiliśmy — zapewnia moja rozmówczyni.
Wspomina również wspólne wigilie i śniadania wielkanocne w Miejskim Ośrodku Pomocy. — Zasiadaliśmy do stołu, dzieliliśmy się opłatkiem, składaliśmy sobie życzenia, śpiewaliśmy kolędy. Podczas śniadania wielkanocnego dzieliliśmy się jajkiem. W tym roku wspólnie Wigilii nie obejdziemy — mówi.
Od marca jej świat przewrócił się do góry nogami. Straciła bezpośredni kontakt z przyjaciółmi. Owszem, kontaktuje się z nimi telefonicznie.
— Dzwonię do tych, do których mam numer telefonu. Pytam co u nich słychać, czy czegoś potrzebują, ale to nie jest to samo, co bezpośrednia rozmowa i kontakt. Nie możemy już pójść na ploteczki przy ciastku i kawie. Tego bardzo mi brakuje. człowiek zamyka się w sobie i oddala się od siebie — podkreśla pani Grażynka.
I dodaje, że dobrze, że mieszka z córką, bo ma z kim porozmawiać. Nie wyobraża sobie życia, gdyby przyszło jej mieszkać samej w domu i nie mieć do kogo zagadać. Teraz jej życie jest smutne i monotonne.
Ma liczną rodzinę, ale część mieszka w Anglii. Przedtem często przylatywali do Polski. Mogła ich zobaczyć, nacieszyć się nimi, a teraz kontaktują się tyko telefonicznie. — Dzwonią pytają, jak się czuję, co u mnie słychać. Płakać się chce — mówi.
Teraz pani Grażynka siedzi w domu. — I nic nie robię — śmieje się. Mówiąc dokładniej, to jej podstawowe obowiązki to ogarnięcie domostwa, ugotowanie obiadu, przygotowanie śniadania i kolacji, bo jeść trzeba. — Nawet pranie samo się pierze w pralce. Trzeba tylko je rozwiesić — dodaje z uśmiechem.
Kiedyś brakowało jej czasu na wszystko, a teraz ma go w nadmiarze, więc ogląda w telewizji filmy przyrodnicze i wiadomości.
— Chętnie czyta kolorowe czasopisma i książki religijne — mówi. Porozmawia z córka i wnuczką. I pora spać. — Jest nudno i trochę samotnie bez przyjaciół — mówi ze smutkiem i łezką w oku. Ale wierzy, że wrócą dawne czasy, wrócą dawne przyjaźnie i bliskość miedzy nimi.
Wychodzi, jak musi, do lekarza. — Chodzę też do kościoła. Przez te obostrzenia tak mało ludzi jest w kościele aż smutno patrzeć. Odwiedzam także grób męża na cmentarzu. Bardzo przeżyłam to, że 1 listopada nie mogłam tego zrobić — mówi.
Zakupy robi raz lub 2 razy w tygodniu. Zawsze ma zapas wody, warzyw i owoców. Częściej kupuje chleb, wędlinę i coś na obiad. Do sklepu wychodzi w godzinach dla seniorów. Zawsze nakłada maseczkę.
Zbliża się Boże Narodzenie. Jeszcze rok temu przygotowania szły pełna parą. — Pamiętam, że dawniej przy stole wigilijnym zasiadało nawet 20 osób. Wtedy trzeba było przygotować dużo jedzenia. W tym roku będzie nas zaledwie 9 osób. Możemy zaprosić tylko 5 członków rodziny, Będzie smutno i samotnie — mówi.
Pani Grażynka w tym roku będzie przygotowywała rybę na stół wigilijny. Resztę potraw przyrządzi córka - pierożki, krokiety i inne postne potrawy wigilijne. Wigilię będą obchodzić zgodnie z tradycją. Będą też prezenty od Mikołaja.
— Zawsze przed północą szłam na Pasterkę. Było cudne nabożeństwo. Kościół wypełniony wiernymi po brzegi. Ludzie stali nawet w krużgankach. A w tym roku, przy tych obostrzeniach, nie wyobrażam sobie jak ta uroczysta msza będzie wyglądała, gdy kościół w połowie będzie pusty. Wiadomo, że kościół nie może się zapełnić po brzegi. Kto gromko zaintonuje kolędę Wśród nocnej ciszy — zastanawia się.
I dodaje: — To nie będą te same święta, co chociażby rok temu. Już Wielkanoc była smutna i samotna. Budzi się tęsknota za tym, co było. Pani Grażynka ma jednak nadzieję, że ten zły czas minie i znowu będą się spotykały rodziny w komplecie. Marzę, żeby to stało się jak najszybciej, żebym mogła spotkać się z koleżankami i kolegami z grupy. Powiem pani tak szczerze. Najbardziej mi brak bezpośrednich spotkań z ludźmi. Wspólnych zabaw, zajęć, spacerów i rozmowy z nimi. Mam nadzieję, że wkrótce do tego wrócimy. Musi to przecież wrócić, bo bez tego staniemy się bardzo samotni. Czas pokaże, co będzie — mówi pani Grażynka.
I dodaje, że już po tej pandemii przydałby się seniorom mały lokal, gdzie mogliby się spotkać, zjeść ciastko, wypić kawę i nareszcie się nagadać. — Tego nam brakuje — zapewnia.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez