Bezdomny z Krakowa trafił do Nidzicy
2021-05-24 16:00:00(ost. akt: 2021-05-23 18:31:09)
LUDZIE|| — Ja nie wyglądam jak bezdomny. Jestem czysty, ogolony, mam czyste ubranie. Staram się dbać o siebie. Nie mam jednak domu ani rodziny. Zostawiłem żonę w 2012 roku jesienią. Wziąłem reklamówkę z ubraniami i wyszedłem — mówi Mikołaj Bęben.
Życie pana Mikołaja było bardzo burzliwe. Łącznie w więzieniu spędził około 4 lat.
— Wyroki najczęściej dostawałem za groźby karalne — wyjaśnia. Jako bezdomny przebywał w Katowicach, Krakowie i w końcu trafił do Nidzicy.
— Mieszkam pod grzybkiem nad miejskim jeziorkiem. Mogę umyć się w jeziorku, zrobić pranie. Mam tam swój kąt i swoje rzeczy, które, niestety, ktoś zabrał. Miałem ręcznik, kołdrę, matę i swoje ubrania. — mówi. Ale, jak dodaje, jakoś przetrwa, bo postanowił, że mimo to zostaje na Mazurach, bo czas je zwiedzić.
Jego życie załamało się, gdy postanowił rozstać się z żoną. Mieszkał wówczas w Katowicach.
— Po prostu któregoś dnia nie wytrzymałem. Spakowałem trochę ciuchów, powiedziałem pa, pa i wyszedłem z domu — mówi. O przyczynach rozstania nie chce mówić. W jednej chwili stał się bezdomny. Nie miał gdzie się podziać.
— Wynosiłem śmieci, dostawałem za to coś do jedzenia — mówi.
Zgłosił się do ośrodka pomocy w Katowicach, dostał łóżko w domu noclegowym. Pracował wówczas jako robotnik na torach.
Zgłosił się do ośrodka pomocy w Katowicach, dostał łóżko w domu noclegowym. Pracował wówczas jako robotnik na torach.
— Miałem odpowiedzialną pracę, po której mogłem odpocząć. Spałem w łóżku, miałem swoją szafę na ubrania. Płaciłem za to miejsce 400 złotych. Dodatkowo komornik ściągał mi pieniądze za długi. Na życie zostawało mi zaledwie 200 złotych. Jak mi zabrakło pieniędzy, to pożyczałem od kolegi, potem oddawałem i tak w kółko — wspomina.
Mikołaj Bęben wziął kredyt, aby spłacić wzięte wspólnie z żoną kredyty. — Wziąłem 30.000 złotych. Prawdę teraz powiem. Około 20 tysięcy spłaciłem, a 10 tysięcy przehulałem. Ten mój dług oraz alimenty na dzieci ściągał z wynagrodzenia za pracę komornik — wyjaśnia.
Mieszkając w noclegowni, nie mógł przychodzić tam pod wpływem alkoholu, dlatego popijał przed pracą.
— Była sobota, pilnowałem nastawni, która była nieczynna, ponieważ tor dla ruchu pociągów był zamknięty. Trochę wypiłem. Pomyślałem, że to sobota, więc nikt nie zauważy. Kto tu w sobotę przyjdzie. Czułem się bezpieczny. A tu przyszła policja. Ktoś anonimowo ich powiadomił, że jestem nietrzeźwy. I zabrali mnie. Groziłem policjantowi i swoje odsiedziałem. Córki przysyłały mi paczki do więzienia — dodaje.
Potem szwendał się po dworcu w Katowicach.
Po wyjściu z więzienia w Raciborzu dostał pokój w noclegowni.
— Pomagałem też kwiaciarkom — mówi.
— Pomagałem też kwiaciarkom — mówi.
Noclegownię, w której spał zamknął sanepid.
Dostał od jakichś ludzi propozycję pracy w Hamburgu.
— Zainteresowała mnie ta propozycja. Przystałem na wszystkie warunki. Założyłem konta bankowe, dałem swój dowód osobisty. Stawiłem się na miejsce, z którego miałem wyjechać do pracy, ale tam nikt na mnie nie czekał. Uświadomiłem sobie, że zostałem oszukany — mówi.
Wyruszył wówczas do Krakowa. —To moje miasto kawalerskie — mówi z sentymentem.
Ale jego pobyt w Krakowie nie trwał długo, bo dostał wezwanie na przesłuchanie do Mławy. Nawet nie wiedział, gdzie takie miasto jest.
— Okazało się, że ciążą na mnie poważne zarzuty. Ci, którzy mnie oszukali gromadzili jakieś środki finansowe na moich kontach bankowych — opowiada.
Z Mławy trafił do Działdowa. — Tam mnie pobito. W końcu przyjechałem do Nidzicy. Byłem oboźnym w Warszawie w 1985 roku — wspomina.
Były to krótkie 2-tygodniowe turnusy, podczas których uczestnicy zwiedzali stolicę. Sporo młodzieży było właśnie z Mazur. Byli bardzo fajni i dlatego pan Mikołaj postanowił zostać w Nidzicy.
— Podoba mi się tu. Jest świeże powietrze, dużo zieleni, piękny krajobraz — wylicza.
I dodaje: — Utrzymuję się z tego, co ludzie mi dadzą. Ja bardo dobrze tańczę, więc zatańczę. Ludzie się zatrzymują, popatrzą i parę groszy dadzą. Poza tym sprzątam teren, zbieram butelki, puszki. Nie chcę, żeby mnie ktoś stąd wyrzucił. Szukam także pracy — kończy swoją opowieść. 20 maja Mikołaj Bęben wyjechał do Katowic, ale obiecał, że jeszcze do Nidzicy wróci.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez