Pożar w Strusiolandii. Policja i prokuratura badają sprawę

Do pożaru doszło w niedzielę (3 kwietnia). Operator numeru alarmowego 112 otrzymał zgłoszenie o pożarze budynku na terenie gminy Dywity. Natychmiast na miejsce zostały wysłane służby, w tym straż pożarna oraz policyjny patrol.

— Na miejscu pracowała grupa dochodzeniowo-śledcza wraz z technikiem kryminalistyki. Policjanci pod nadzorem prokuratora wyjaśniają wszelkie okoliczności zdarzenia. W tej sprawie został także powołany biegły z zakresu pożarnictwa, aby określić przyczyny tego pożaru — poinformował sierż. szt. Andrzej Jurkun.

Takie kroki są podejmowane przez organy ścigania, by ustalić czy pożar był wynikiem celowego działania lub karalnego zaniedbania zasad bezpieczeństwa.

Na miejscu z ogniem walczyło 11 jednostek straży pożarnej. Akcja trwała 7 godzin. W wyniku pożaru zniszczeniu uległa m.in. sala weselna. Straż pożarna wyceniła szkody na około miliona złotych. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Kilka godzin po pożarze właściciele Strusiolandii poinformowali o całym zdarzeniu w swoichmediach społecznościowych. W poście prosili o wsparcie. Szybko została założona zbiórka pieniężna, która pomogłaby w odbudowie ośrodka agroturystycznego.

Kilka dni później właściciele fermy zamieścili kolejny post, w którym prosili o materiały budowlane: „Potrzebujemy materiały budowlane, jeśli macie cokolwiek czym moglibyście się podzielić chętnie to przyjmiemy. Będzie nam potrzebne praktycznie wszystko: deski, krokwie, pustaki, cement, gwoździe, rury, kable itp.” — pisali właściciele.

Strusiolandia to gospodarstwo agroturystyczne i ferma strusi afrykańskich. To mini ZOO, w którym mieszkają też konie, kucyki, króliki, świnki, psy, koty, kozy, owce, lamy, osioł i ptactwo. Odbywały się tu również imprezy okolicznościowe.