Tajemnicza skrzynia pana Andrzeja
2022-09-24 16:00:00(ost. akt: 2022-09-24 12:09:20)
Andrzej Skurzyński od lat zbiera wszystkie dokumenty, pamiątki, które związane są z bogatą historią jego rodziny, pochodzącej z Wołynia. Kolekcjonuje stare zegary. Odnawia również stare meble. Skarby rodzinne przechowuje w tajemniczej skrzyni przywiezionej przez jego ojca do Polski po zakończeniu II wojny światowej.
Andrzej Skurzyński ma w sobie smykałkę kolekcjonera. Jego zbieractwo zostało spowodowane chęcią zachowania w pamięci historii swojej rodziny, a przede wszystkim skrzynią, którą przekazał mu jego ojciec Adam. Znalezione w niej dokumenty były inspiracją do stworzenia drzewa genealogicznego rodziny, pięknego albumu fotograficznego pokazującego historię rodziny, zbierania wszelkich materiałów historycznych związanych z Wołyniem, potem z Nidzicą, Zabłociem Kanigowskim i w końcu Łysakowem, gdzie obecnie mieszka.
Album otwiera wspomnienie Franciszka Skurzyńskiego, mieszkającego w Dołhini, który tak mówił o początkach swojej rodziny:
,,Według legendy rodzinnej, nasz pradziadek Skurzyński przybył w te strony po upadku powstania listopadowego. Pędzony na Sybir zbiegł z konwoju i skrył się na tych niedostępnych terenach. Znalazł schronienie u pewnej pani, właścicielki majątku ziemskiego w miejscowości Lwa nad rzeką o tej samej nazwie. Legenda też głosi, że ta pani była Czeszką i sprzyjała uciekinierom, byłym powstańcom".
Pracował on w jej majątku. Znany był z tego, że z rudy darniowej potrafił wytapiać żelazo. Takie były początki rodu Skurzyńskich na Wołyniu. Losy rodziny nie były łatwe, ale na razie pan Andrzej nie chce o nich opowiadać.
Pracował on w jej majątku. Znany był z tego, że z rudy darniowej potrafił wytapiać żelazo. Takie były początki rodu Skurzyńskich na Wołyniu. Losy rodziny nie były łatwe, ale na razie pan Andrzej nie chce o nich opowiadać.
Ich historia zaczęła się od nowa na ziemi nidzickiej. Zimą 1945 roku ojciec pana Andrzeja - Adam dotarł jako jeden z pierwszych osadników do Nidzicy.
Do zamieszkania wybrał ul. Murzynowskiego, oddaloną od centrum miasta.
Do zamieszkania wybrał ul. Murzynowskiego, oddaloną od centrum miasta.
— Ojciec opowiadał, że na łąkach leżały jeszcze trupy niemieckich żołnierzy, które pochował. Był także jedną z pierwszych osób, które zaangażowały się w odgruzowywanie miasta, uruchamiał razem z panem Zalewskim cegielnię — mówi Andrzej Skurzyński.
Do Nidzicy Adam Skurzyński przyjechał z jedną skrzynią, w której miał niewiele rzeczy, ale znalazły się w niej rodzinne dokumenty i kowadło.
Zaczynamy przeglądać te pamiątki od skrzyni metalowej. Jest to właściwie metalowa skrzynia do amunicji do armat, która się nie spaliła i została wykorzystana jako walizka.
Zaczynamy przeglądać te pamiątki od skrzyni metalowej. Jest to właściwie metalowa skrzynia do amunicji do armat, która się nie spaliła i została wykorzystana jako walizka.
Dlaczego znalazło się w niej kowadło?
— Gdy spalił się drewniany dom, nic właściwie z niego nie zostało. Ojciec ratował przede wszystkim dokumenty. Na podwórku znalazł ocalałe z ognia kowadło, na którym pracował całe lata. Zabrał je ze sobą. I to właśnie kowadło jest jedną z najcenniejszych pamiątek. Gdy tata przed śmiercią przekazywał mi te pamiątki, to powiedział: tylko nie strać kowadła. I nie straciłem. Pamiątka ta do tej pory mi służy, bo to na tym właśnie kowadle wykonuję wszystkie prace kowalskie, nawet te artystyczne. Zaraz po wojnie, to ono pozwalało nam przeżyć. Na nim się powoli dorabialiśmy. Ojciec był bardzo dobrym kowalem. Wszystko potrafił zrobić — mówi pan Andrzej.
— Gdy spalił się drewniany dom, nic właściwie z niego nie zostało. Ojciec ratował przede wszystkim dokumenty. Na podwórku znalazł ocalałe z ognia kowadło, na którym pracował całe lata. Zabrał je ze sobą. I to właśnie kowadło jest jedną z najcenniejszych pamiątek. Gdy tata przed śmiercią przekazywał mi te pamiątki, to powiedział: tylko nie strać kowadła. I nie straciłem. Pamiątka ta do tej pory mi służy, bo to na tym właśnie kowadle wykonuję wszystkie prace kowalskie, nawet te artystyczne. Zaraz po wojnie, to ono pozwalało nam przeżyć. Na nim się powoli dorabialiśmy. Ojciec był bardzo dobrym kowalem. Wszystko potrafił zrobić — mówi pan Andrzej.
Kolejna cenna pamiątka to nieduże metalowe pudełko z dokumentami.
— Jest to skrzyneczka po fifkach do tutek zdrowotnych Aida. Jest oryginalna. Grała jako rekwizyt w filmie Wołyń. Poprosiła o to pani Siemaszko — wyjaśnia pan Andrzej.
— Jest to skrzyneczka po fifkach do tutek zdrowotnych Aida. Jest oryginalna. Grała jako rekwizyt w filmie Wołyń. Poprosiła o to pani Siemaszko — wyjaśnia pan Andrzej.
W tej skrzyneczce przechowuje m.in. 100 złotych przywiezione z Wołynia pochodzące z 1934 roku, 10 złotych w srebrze, trochę wycięte, bo ojciec próbował zrobić obrączki ślubne.
— Niestety, nie udało się, bo srebro było zbyt kruche. Żeby jednak obrączki na ślubie były, to wykuł je z mosiądzu — podkreśla pan Andrzej.
Są w niej również świadectwa metrykalne, świadectwa ślubów, legitymacja terminatorska z 13 stycznia 1939 roku wydana przez Izbę Rzemieślniczą w Płocku w zawodzie krawieckim damskim, pamiątki z I Komunii Świętej i wiele innych.
Cennymi pamiątkami rodzinnymi są również portmonetki ojca i matki pana Andrzeja. — Po ich śmierci zachowałem je razem z pieniędzmi, które w nich były — mówi pan Andrzej.
W zbiorach są także dokumenty zakupionej Syrenki, którą pan Andrzej, mając zaledwie 16 lat, dostał w prezencie od rodziców. — Syrenki już nie mam, ale dokumenty zachowałem. To był super samochód — dodaje.
Co ciekawego kryje dom pana Andrzeja? Przede wszystkim stare, zabytkowe zegary, które sam naprawia, zabytkowe meble odnowione przez pana Andrzeja. Stare skrzypce, na których uczył się grać. Są bardzo zniszczone i mogą być tylko zabytkiem.
— Mam takie same tylko trochę młodsze. Muszę je naprawić i będę mógł grać. Jeszcze nie zapomniałem gry na skrzypcach — śmieje się. Jest także stary wózek dla lalek i dokładna model statku Waza z 1628 roku. Ciekawa jest również Kronika Szkoły Podstawowej w Łysakowie, pismo Plon z 1937 roku.
— Mam takie same tylko trochę młodsze. Muszę je naprawić i będę mógł grać. Jeszcze nie zapomniałem gry na skrzypcach — śmieje się. Jest także stary wózek dla lalek i dokładna model statku Waza z 1628 roku. Ciekawa jest również Kronika Szkoły Podstawowej w Łysakowie, pismo Plon z 1937 roku.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez