Głośny protest przed olsztyńskim ratuszem. Wybór nowego prezesa SM "Jaroty" wywołał ogromne kontrowersje

Roman Przedwojski przestał rządzić największą spółdzielnią mieszkaniową w regionie po 27 latach rządzenia. Jego miejsce zajęła Halina Zaborowska-Boruch, była wiceprezydent Olsztyna. Spółdzielcza opozycja jest oburzona sposobem wyboru nowego prezesa, który zgodnie z prawem jest mianowany przez Radę Nadzorczą, która miała być wybierana przez członków SM „Jaroty” 5 sierpnia.

Tego samego dnia ówczesny prezes Roman Przedwojski odwołał wybory, nie podając jednocześnie ich nowego terminu. Opozycja uważa, że obecna Rada Nadzorcza funkcjonuje nielegalnie, bo nie została wybrana w demokratycznych wyborach.

— Wobec pojawiających się w przestrzeni publicznej oświadczeń i twierdzeń odnoszących się do Spółdzielni Mieszkaniowej „Jaroty” w Olsztynie, Spółdzielnia wskazuje wyraźnie, iż zajmuje się wyłącznie sprawami związanymi bezpośrednio z jej statutowym przedmiotem działalności — mówi Maciej Baranowski, rzecznik prasowy SM Jaroty — Ponadto wszystkie działania organów Spółdzielni ukierunkowane są na poprawę jakości życia jej członków oraz osób zamieszkujących lokale w zasobach Spółdzielni. Każdorazowo problemy zgłaszane przez mieszkańców Spółdzielni, są podejmowane przez odpowiednie jednostki organizacyjne Spółdzielni w celu ich rozwiązania, mając na uwadze zachowanie jak najwyższej jakości usług świadczonych przez Spółdzielnie. Tym samym Spółdzielnia nie może być łączona z żadnymi wydarzeniami o politycznym charakterze — podkreśla Baranowski.

Spółdzielcza opozycja najwyraźniej nie przyjmuje argumentacji zarządu, bo wczoraj przed olsztyńskim ratuszem pojawiło się ponad sto osób głośno wyrażających swoje niezadowolenie. Ze schodów olsztyńskiego magistratu padało wiele oskarżeń w kierunku zarządu SM Jaroty.

— Jesteśmy tu po to, żeby zawalczyć o swój głos — mówił Łukasz Michnik, jeden z organizatorów manifestacji — Kiedy zwykli mieszkańcy, spółdzielcy, pracownicy i rolnicy dźwigają na swoich barkach kryzys, ponoszą koszty inflacji i wojny i starają się uporać z kolejnymi podwyżkami wiecie czym się zajmują elity Olsztyna? Zajmują się swoimi stołkami i wymienianiem się lukratywnymi posadami. Jedyne podwyżki o jakich słyszeli to podwyżki swoich i tak już wysokich wynagrodzeń — mówił Łukasz Michnik.

Uczestnicy protestu pochodzą z różnych środowisk i grup zawodowych. Jak sami podkreślali, mają jednak wspólne cele.

— Ktoś zada pytanie "czemu współpracujemy"? Nasza spółdzielnia jest dużą spółdzielnią mieszkaniową, w której mieszka również wielu pracowników ratusza. Ogromne podwyżki dotykają ich najbardziej, bo mają bardzo niskie wynagrodzenia — mówiła Marzena Olchowy, mieszkanka SM Jaroty.

— My wszyscy walczymy z pychą, nepotyzmem i pazernością. Pracownicy ratusza są mieszkańcami Olsztyna i jako mieszkańcy mamy prawo żądać, żeby władza wychodziła z dołu. Finanse w jednej i drugiej instytucji wydają się bardzo zbliżone, składamy się na nie my wszyscy — mówiła Ewa Wyka, przewodnicząca Związku Zawodowego "Symetria".

Na placu przed ratuszem zebrało się około 150 osób z różnych środowisk. Z ust manifestantów słychać było takie hasła jak "demokracja", "przejrzystość" czy "przecz z komuną" odnoszące się do metod zarządzania spółdzielnią, które zdaniem opozycji są zbliżone do tych używanych za czasu PRL-u.