Dzisiaj ważny dzień dla właścicieli diesli. W życie wchodzi embargo Unii Europejskiej na rosyjską ropę
2022-12-05 12:21:54(ost. akt: 2022-12-05 12:37:53)
W poniedziałek wchodzi w życie embargo Unii Europejskiej na rosyjską ropę przywożoną tankowcami, a w lutym na produkty ropopochodne – w tym olej napędowy z Rosji, który przypływa do nas statkami. Dlatego kłopot mogą mieć właściciele diesli.
Na stacjach jest drogo, ale może być drożej, bo Europa odcina się od rosyjskiej ropy. Dziś wchodzi w życie szósty pakiet sankcji, które w maju UE nałożyła na Rosję po agresji na Ukrainę. Od teraz rosyjska ropa naftowa nie będzie mogła trafiać do krajów UE drogą morską. To mocno ograniczy rosyjski biznes naftowy, który zyskami ze sprzedaży surowca karmi swoją wojenną machinę. Choć rosyjska ropa dalej będzie płynąć na zachód i południe Europy rurociągami – w tym biegnącym przez Polskę – to zdaniem przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen embargo na ropę zmniejszy import tego surowca z Rosji do krajów UE o około 90 proc.
Jeśli sankcje będą szczelne, a do tego dojdzie jeszcze ograniczenie cenowe na rosyjską ropę, to zyski Kremla z handlu ropą znacznie spadną.
Kraje UE porozumiały się wstępnie w sprawie ustalenia górnego limitu na zakup ropy rosyjskiej. Pułap cenowy ma być ustalony na poziomie 60 dolarów za baryłkę z zastosowaniem mechanizmu, który ma zakładać utrzymywanie górnego limitu cenowego 5 proc. poniżej rynkowej ceny ropy rosyjskiej. Decyzja wymaga zgody wszystkich 27 państw członkowskich.
Rosyjska ropa kosztuje obecnie ok. 56 dolarów za baryłkę, podczas gdy ropa Brent ok. 87 dolarów. Kreml straszy, że w odpowiedzi na limity cenowe ograniczy wydobycie ropy.
Jednak równie bolesna może okazać się dla Rosjan – ale niestety też dla nas, przynajmniej na początku – druga część szóstego pakietu sankcji. Chodzi o zakaz od 5 lutego 2023 roku importu statkami rosyjskich produktów ropopochodnych, w tym oleju napędowego.
— Trzeba pamiętać, że 40 proc. diesla, który zużywamy w Polsce, pochodzi z Rosji — zauważa dr. Jakub Bogucki z portalu e-petrol.pl. — Dlatego większy strach wiązałbym z embargiem na diesla niż na sprowadzanie ropy statkami, bo to może nas dotknąć bezpośrednio. Nie da się z dnia na dzień wypełnić tej luki. Oczywiście robimy, co możemy – zresztą tak, jak inne kraje – ale pewnie odbije się to na kosztach. A biorąc pod uwagę, że od stycznia wrócą standardowe stawki VAT na paliwo, to ta perspektywa zwyżkowa jest realna. Jak duża, to trudno powiedzieć, bo nie wiadomo, jak szybko uda na się odejść od rosyjskiego diesla i co w zamian za niego będziemy mieć. Dlatego większe obawy są, jeśli chodzi o diesla niż o zakaz sprowadzania ropy drogą morską. Choć pewnie Rosjanie będą próbowali dalej wysłać ropę do Europy statkami pod różnymi, tanimi banderami, bez ubezpieczeń, które nie we wszystkich portach są przyjmowane.
To, że europejskie rafinerie nie produkują aż tyle diesla, to też wynik pewnej polityki, która prowadziła od kilkunastu lat UE – tych wszystkich dyskusji wokół oleju napędowego i zakazu produkcji aut z silnikiem diesla.
Najwięcej diesli jeździ w Polsce w małych miastach do 20 tys. mieszkańców i na wsi (43 proc. i 38 proc. ogółu wszystkich aut). W większych miastach jest ich zdecydowanie mniej, np. w liczących od 100 do 200 tysięcy mieszkańców diesle stanowi już tylko 27 proc. ogółu samochodów.
— Dlatego łatwiej, taniej i wygodniej było go sprowadzać niż u siebie produkować. I to działo — dodaje ekspert z e-petrol.pl. — Teraz rafinerie muszą powrócić do produkcji diesla albo trzeba go ściągnąć z innych kierunków, ale to nie jest coś, co się da załatwić w miesiąc.
A trzeba pamiętać, że nie chodzi tu tylko o auta osobowe, ale cały transport, przemysł, który opiera się na dieslu. Ewentualne braki oleju mogą wywindować cenę paliwa, a to z kolei uderzy w całą gospodarkę, w ceny towarów i usług, co znowu napędzi inflację.
Na stacjach jest drogo, a byłoby drożej, gdyby nie tarcza antyinflacyjna, która czasowo zmniejszyła stawkę VAT z 23 do 8 proc., ograniczyła akcyzę i zniosła podatek handlowy, którym objęta jest sprzedaż paliw. Bo dziś, jak wynika z danych Komisji Europejskiej, ceny netto paliwa w Polsce są jednymi z najwyższych w Europie. 28 listopada wyższe ceny netto diesla niż u nas były tylko w Szwecji, a benzyny — w Danii i Szwecji. Potwierdzają to też dane Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, z których wynika, że na koniec listopada cena benzyny bez podatków wynosiła 110 proc. średniej unijnej, a diesla — 111 proc.
Jednak kierowcy tego nie odczuwają. Dzięki tarczy ceny paliwa na stacjach w Polsce są jednymi z najniższych w Europie, bo w przypadku benzyny tańsza Pb 95 była według danych KE tylko w Bułgarii i na Malcie, zaś diesel tylko na Węgrzech i Malcie.
Szkopuł w tym, że tarcza ma obowiązywać do końca grudnia tego roku. Wprawdzie Sejm przyjął w ubiegły czwartek ustawę, która zakłada niepobieranie podatku od sprzedaży detalicznej i od sprzedaży paliw do 30 czerwca 2023 r., ale tak naprawdę nie ma to większego znaczenia dla ceny na stacjach. Tu największy wpływ wśród obciążeń ma VAT. Jeśli wróci stawka 23-proc., to może być tylko drożej. O ile tu nikt nie chce niepotrzebnie straszyć kierowców, to jednak 9 zł, a nawet 10 zł za litr, nie są całkiem wykluczone.
Na razie prognozy na najbliższe dni są dobre, gdyż eksperci zgodnie przewidują niewielki spadek cen. Według analityków BM Reflex w okresie 5-9 grudnia średnie ceny benzyny Pb 95 mogą spaść w okolice 6,53 zł za litr, a oleju napędowego – 7,68 zł za litr. Zdaniem ekspertów z e-petrol.pl średnio cena Pb 95 będzie wahać się w granicach 6,43-6,55 zł za litr, a oleju napędowego w przedziale 7,63-7,76 zł za litr.
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
josos #3107413 5 gru 2022 13:50
Dla Kremla nawet po 40 dolarów za barylkę będzie się opłacało sprzedawać. Za to u nas znowu będą padać kolejne rekordy cenowe i rekortu marży rafinerii no bo przecież wojna.
odpowiedz na ten komentarz