Dawniej było biedniej, ale weselej
2023-04-09 16:00:00(ost. akt: 2023-04-08 18:59:59)
Zofia Dawidson przez 4 kadencje była sołtysem Kamionki. To za jej namową właśnie w Kamionce powstała Garncarska Wioska. Obecnie uczęszcza na zajęcia w Środowiskowym Domu Samopomocy w Janowcu Kościelnym.
Jak wspomina prowadziła bardzo intensywne, pełne zajęć życie. Jako sołtys organizowała festyny, nawet gminne dożynki. Za jej kadencji powstały boiska w Kamionce i Pawlikach. Wioski tętniły życiem. Najbardziej jest dumna z tego, że w jej miejscowości, bardzo małej, powstała Garncarska Wioska.
— Udało mi się przekonać pana Krzysztofa Margola, że będzie to odpowiednie miejsce. I tak się stało. Kamionka odżyła i stała się znana w całej Polsce. Ja dzięki temu mogłam poznać prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Jerzego Buzka — wspomina.
Jej życie zmieniło się po śmierci męża i po wypadku. — 2 lata temu przewróciłam się i złamałam kość udową. Miałam 10-godzinną operację. W lewym udzie mam wstawioną szynę. Jest mi bardzo trudno poruszać się samodzielnie. Chodzę przy balkoniku. Nie mogłam być tak aktywna jak do tej pory — mówi pani Zosia.
Dlatego postanowiła uczęszczać na zajęcia w Środowiskowym Domu Samopomocy w Janowcu Kościelnym.
— Rano zabierają mnie spod domu, a po południu odwożą. Jem tu śniadanie i obiad. Jest mnóstwo ciekawych zajęć. Biorę udział we wszystkich. Jestem bardzo z nich zadowolona — zapewnia. Przede wszystkim dlatego, że tu się nie nudzę, a czas płynie szybko.
Dlatego postanowiła uczęszczać na zajęcia w Środowiskowym Domu Samopomocy w Janowcu Kościelnym.
— Rano zabierają mnie spod domu, a po południu odwożą. Jem tu śniadanie i obiad. Jest mnóstwo ciekawych zajęć. Biorę udział we wszystkich. Jestem bardzo z nich zadowolona — zapewnia. Przede wszystkim dlatego, że tu się nie nudzę, a czas płynie szybko.
— Znalazłam tu przyjaciół, z którymi bardzo dobrze się dogaduję. Wspólnie każdego dnia coś robimy. Można zająć się robótkami ręcznymi, coś namalować, wykonać małe rękodzieło. Pani Zosia najbardziej lubi grać z koleżankami i kolegami w karty. — Jest przy tym wiele śmiechu i dobrej zabawy — dodaje.
Śpiewa także w chórze. Jeśli jej grupa ma dyżur w kuchni, to ona pracuje razem ze wszystkimi.
Śpiewa także w chórze. Jeśli jej grupa ma dyżur w kuchni, to ona pracuje razem ze wszystkimi.
Przed świętami zawsze wykonują ozdoby świąteczne.
— Zrobiliśmy piękną palmę wielkanocną, która została już oddana na konkurs. Rok temu nasza palma zajęła I miejsce. Mamy nadzieję, że i w tym roku znajdzie się w czołówce — mówi, uśmiechając się.
Wszyscy uczestnicy przygotowywali się wspólne uroczyste śniadanie wielkanocne. Ozdoby na stół już wczesniej były wykonane.
— Zrobiliśmy piękną palmę wielkanocną, która została już oddana na konkurs. Rok temu nasza palma zajęła I miejsce. Mamy nadzieję, że i w tym roku znajdzie się w czołówce — mówi, uśmiechając się.
Wszyscy uczestnicy przygotowywali się wspólne uroczyste śniadanie wielkanocne. Ozdoby na stół już wczesniej były wykonane.
Pani Zosia wspomina, że dawniej zupełnie inaczej obchodziło się święta. Nikt nie kupował gotowych kiełbas, szynek, boczków.
— Wszystko robiło się samemu. Przygotowania zaczynały się wcześniej, bo trzeba było zapeklować mięso, które w solance musiało być co najmniej przez 5 dni. Później trzeba było je upiec lub uwędzić. Do dzisiaj pamiętam ten zapach pieczonego mięsa i chleba. Mama sama wygniatała ciasto na chleb na zakwasie, formowała duże bochenki, układała na blaszkach i piekła w piecu. Jak chleb był już gotowy, to do pieca wkładało się przygotowane mięso, szynki, boczki. W całym domu pachniało świętami. Dzieci pomagały jak mogły— wspomina.
Najbardziej smakował udziec z kością pieczony. Gdy był już miękki, to wyciągało się go z pieca i kroiło po kawałku. — Do tej pory pamiętam jego zapach i smak — dodaje. Na nowym bochenku chleba trzeba było zrobić znak krzyża i dopiero potem można było ukroić pierwszą kromkę.
Na święta zjeżdżała się cała rodzina. Rano wszyscy szli na rezurekcję.
Na święta zjeżdżała się cała rodzina. Rano wszyscy szli na rezurekcję.
— Jak nie było kościoła w Kanigowie, to jechało się rowerami lub na piechotę szło się do kościoła w Nidzicy, a potem zasiadaliśmy do stołu — wspomina pani Zosia.
W lany poniedziałek kawalerowie polewali panny wodą, a następnego dnia było odwrotnie.
Często zaprzyjaźnieni sąsiedzi spotykali się najpierw u jednego, potem u kolejnych i razem świętowali. Trwało to nawet tydzień. Były wspólne zabawy, śpiewy, tańce, piliśmy swojskiej roboty piwo. Było biedniej niż teraz, ale wesoło — mówi.
Zofia Dawidson urodziła się w Kamionce, gdzie mieszka do tej pory. Do szkoły chodziła w Kanigowie. Swoją pracę rozpoczęła w zakładach mięsnych. Po 30 latach przeszła na emeryturę. Wyszła za mąż.
— Byliśmy zgodnym i dobrym małżeństwem. Doczekaliśmy się 3 dzieci: syna Dariusza i 2 córek - Basi i Renatki. Jestem też babcią 8 wnuków i mam 1 prawnuczka — mówi pani Zosia. I dodaje:— Jestem z nich bardzo dumna.
Halina Rozalska
Halina Rozalska
fot.1. Pani Zosia przed Wielkanocą własnoręcznie zrobiła palmę
fot. Halina Rozalska
fot. Halina Rozalska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez