Sypie dowcipami jak z rękawa
2023-04-30 16:00:00(ost. akt: 2023-04-28 19:01:00)
Adam Antoni Możdżonek urodził się w Kamionce 19 maja 1945 roku. Dzień wcześniej jego rodzice osiedlili się w tej miejscowości. — Byłem pierwszym narodzonym dzieckiem w Kamionce. Mieszkańcy nazywali mnie zwiastunem — śmieje się.
Pan Adam szkołę podstawową skończył w Kanigowie. Potem naukę rozpoczął w szkole metalowej w Nidzicy. — Byłem bardzo dobrym uczniem. Miałem stypendium za dobre wyniki. Gdy się skończyło przeniosłem się do szkoły w Olsztynie, w której wyuczyłem się zawodu piekarza — mówi. Nie poprzestał na tym i w Gdańsku ukończył zaoczne technikum piekarskie. — Podobał mi się ten zawód i chciałem rozwijać swoje umiejętności. Nie żałuję, że zostałem piekarzem — zapewnia.
Swoją pierwszą pracę rozpoczął w nidzickiej piekarni.
Swoją pierwszą pracę rozpoczął w nidzickiej piekarni.
Kucharz wojskowy
Po 2 przepracowanych latach w 1966 roku został powołany do zasadniczej służby wojskowej, którą odbył w Międzyrzeczu. I jak mówi, tu zawód piekarza mu się przydał. — Na rok trafiłem do wojskowej piekarni, a przez kolejny rok byłem szefem kuchni. Ustalałem jadłospis dla żołnierzy. Jedzenie musiało być bardzo urozmaicone. Te same dania mogły trafić na żołnierską stołówkę dopiero po dziesięciu dniach. Wymyślać musiałem przeróżne zupy i drugie dania — wspomina.
Na różnego rodzaju wyjazdach np. na poligon, na zlotach harcerskich, zlotach oficerów zawsze musiała być wojskowa grochówka przygotowywana na polowej kuchni.
— Wszystkim smakowała — chwali się pan Adam.
Po 2 przepracowanych latach w 1966 roku został powołany do zasadniczej służby wojskowej, którą odbył w Międzyrzeczu. I jak mówi, tu zawód piekarza mu się przydał. — Na rok trafiłem do wojskowej piekarni, a przez kolejny rok byłem szefem kuchni. Ustalałem jadłospis dla żołnierzy. Jedzenie musiało być bardzo urozmaicone. Te same dania mogły trafić na żołnierską stołówkę dopiero po dziesięciu dniach. Wymyślać musiałem przeróżne zupy i drugie dania — wspomina.
Na różnego rodzaju wyjazdach np. na poligon, na zlotach harcerskich, zlotach oficerów zawsze musiała być wojskowa grochówka przygotowywana na polowej kuchni.
— Wszystkim smakowała — chwali się pan Adam.
Dobrze zna swój fach
Po wojsku wrócił do nidzickiej piekarni. Został brygadzistą zmiany. — Nadzorowałem wszystkie wypieki, a robiliśmy ich bardzo dużo. Różne rodzaje chlebów o zróżnicowanej wadze, bułki, rogale — wspomina. Po pół roku rozpoczął pracę w piekarni w Płośnicy, w której był kierownikiem. — Doceniono mnie jako piekarza. Swój fach znam bardzo dobrze. Była to praca bardzo odpowiedzialna, ale wiązała się z dojazdami, co było uciążliwe — wspomina. Dlatego postanowił otworzyć własną piekarnię w Janowcu Kościelnym. I, jak mówi, to był bardzo dobry pomysł. Zakupił odpowiedni sprzęt i rozpoczął działalność. — Chleb był bardzo dobry, ponieważ pieczony był na trzonie opalanym drewnem — wspomina. Dziennie wypiekał od 400 do 500 bochenków chleba oraz 1500 sztuk różnego rodzaju bułek. Piekarnię prowadził przez 3 lata. Później założył spółkę z dobrym znajomym z Mławy. — Coraz więcej piekliśmy chleba, bułek, zaczęliśmy wypiekać serniki, ciasto z owocami, pączki. Dostarczaliśmy nasze wypieki do Nidzicy, Działdowa i Mławy. Niestety, zachorował na pylicę i zdecydował się na odejście na emeryturę.
Po wojsku wrócił do nidzickiej piekarni. Został brygadzistą zmiany. — Nadzorowałem wszystkie wypieki, a robiliśmy ich bardzo dużo. Różne rodzaje chlebów o zróżnicowanej wadze, bułki, rogale — wspomina. Po pół roku rozpoczął pracę w piekarni w Płośnicy, w której był kierownikiem. — Doceniono mnie jako piekarza. Swój fach znam bardzo dobrze. Była to praca bardzo odpowiedzialna, ale wiązała się z dojazdami, co było uciążliwe — wspomina. Dlatego postanowił otworzyć własną piekarnię w Janowcu Kościelnym. I, jak mówi, to był bardzo dobry pomysł. Zakupił odpowiedni sprzęt i rozpoczął działalność. — Chleb był bardzo dobry, ponieważ pieczony był na trzonie opalanym drewnem — wspomina. Dziennie wypiekał od 400 do 500 bochenków chleba oraz 1500 sztuk różnego rodzaju bułek. Piekarnię prowadził przez 3 lata. Później założył spółkę z dobrym znajomym z Mławy. — Coraz więcej piekliśmy chleba, bułek, zaczęliśmy wypiekać serniki, ciasto z owocami, pączki. Dostarczaliśmy nasze wypieki do Nidzicy, Działdowa i Mławy. Niestety, zachorował na pylicę i zdecydował się na odejście na emeryturę.
W Środowiskowym Domu Samopomocy
Na emeryturze trochę się nudził i dlatego postanowił uczęszczać na zajęcia do Środowiskowego Domu Samopomocy w Szczepkowie Borowym. — Zajęć było dużo. Niestety, został on zamknięty. Przeniosłem się do ŚDS w Janowcu Kościelnym. Decyzji nie żałuję, bo jest tu bardzo dobrze. Zapewnia, że jest w czym wybierać, ale najważniejsze jest to, że spotkał tu wspaniałych ludzi. Znalazł przyjaciół wśród uczestników. Może z nimi porozmawiać na wszystkie tematy. — Nasi opiekunowie są również wspaniali. Pomagają nam we wszystkim, rozmawiają z nami, organizują bardzo różnorodne zajęcia. Każdy może znaleźć coś dla siebie — zapewnia. Pan Adam często rozwiązuje krzyżówki, pomaga w przygotowaniach do różnych imprez, ponieważ zna bardzo dużo skeczów, dowcipów. Bierze udział w przedstawieniach. — Tu nie ma czasu na nudę — zapewnia. Na zajęcia przyjeżdża razem z żoną.
Na emeryturze trochę się nudził i dlatego postanowił uczęszczać na zajęcia do Środowiskowego Domu Samopomocy w Szczepkowie Borowym. — Zajęć było dużo. Niestety, został on zamknięty. Przeniosłem się do ŚDS w Janowcu Kościelnym. Decyzji nie żałuję, bo jest tu bardzo dobrze. Zapewnia, że jest w czym wybierać, ale najważniejsze jest to, że spotkał tu wspaniałych ludzi. Znalazł przyjaciół wśród uczestników. Może z nimi porozmawiać na wszystkie tematy. — Nasi opiekunowie są również wspaniali. Pomagają nam we wszystkim, rozmawiają z nami, organizują bardzo różnorodne zajęcia. Każdy może znaleźć coś dla siebie — zapewnia. Pan Adam często rozwiązuje krzyżówki, pomaga w przygotowaniach do różnych imprez, ponieważ zna bardzo dużo skeczów, dowcipów. Bierze udział w przedstawieniach. — Tu nie ma czasu na nudę — zapewnia. Na zajęcia przyjeżdża razem z żoną.
Sypie dowcipami jak z rękawa
Pan Adam najbardziej jest jednak znany z tego, że opowiada dowcipy, czasami dość kontrowersyjne. Zadaje różne łamigłówki do rozwiązania. Zna gry towarzyskie.
— Zagadki są bardzo różnorodne, a dowcipy nie zawsze przyzwoite, ale my już się do nich przyzwyczailiśmy. Kto nie chce, ten nie słucha — mówią jego koledzy ze Środowiskowego Domu Samopomocy. Dodają, że z panem Adamem nie można się nudzić. Zawsze coś wymyśli, żeby rozbawić innych. Jego koledzy dodają, że jest duszą towarzystwa. Z każdym potrafi się dogadać.
Pan Adam najbardziej jest jednak znany z tego, że opowiada dowcipy, czasami dość kontrowersyjne. Zadaje różne łamigłówki do rozwiązania. Zna gry towarzyskie.
— Zagadki są bardzo różnorodne, a dowcipy nie zawsze przyzwoite, ale my już się do nich przyzwyczailiśmy. Kto nie chce, ten nie słucha — mówią jego koledzy ze Środowiskowego Domu Samopomocy. Dodają, że z panem Adamem nie można się nudzić. Zawsze coś wymyśli, żeby rozbawić innych. Jego koledzy dodają, że jest duszą towarzystwa. Z każdym potrafi się dogadać.
Żonę znalazł w Piotrowicach
Po wojsku doszedł do wniosku, że trzeba rozejrzeć się za żoną. Gdy wyszedł z wojska, kupił motocykl. Często jeździł do Piotrowic na potańcówki. Zwrócił wówczas uwagę na młodą, piękną dziewczynę, która bardzo mu się spodobała. — I pięknie śpiewała. Zacząłem ją odwiedzać — dodaje. Poznawali się przez rok, a potem 17 listopada 1968 roku wzięli ślub. — Do ślubu jechaliśmy bryczką zaprzężoną w 4 konie. Za nami jechał sznur samochodów. Wesele odbyło się w Piotrowicach. Zjechała się cała rodzina. Było huczne, trwało trzy dni — wspomina pan Adam. Przez pół roku mieszkali w Piotrowicach, potem przenieśli się do Kamionki i prowadzili gospodarstwo rolne.
Obecnie pan Adam jest na emeryturze, nadal mieszka w Kamionce. Gospodarstwo przepisał dzieciom. Razem z żoną żyją spokojnie i są szczęśliwi. Często spotykają się
z wnukami i prawnukami. Wspólnie spędzają wszystkie święta.
Po wojsku doszedł do wniosku, że trzeba rozejrzeć się za żoną. Gdy wyszedł z wojska, kupił motocykl. Często jeździł do Piotrowic na potańcówki. Zwrócił wówczas uwagę na młodą, piękną dziewczynę, która bardzo mu się spodobała. — I pięknie śpiewała. Zacząłem ją odwiedzać — dodaje. Poznawali się przez rok, a potem 17 listopada 1968 roku wzięli ślub. — Do ślubu jechaliśmy bryczką zaprzężoną w 4 konie. Za nami jechał sznur samochodów. Wesele odbyło się w Piotrowicach. Zjechała się cała rodzina. Było huczne, trwało trzy dni — wspomina pan Adam. Przez pół roku mieszkali w Piotrowicach, potem przenieśli się do Kamionki i prowadzili gospodarstwo rolne.
Obecnie pan Adam jest na emeryturze, nadal mieszka w Kamionce. Gospodarstwo przepisał dzieciom. Razem z żoną żyją spokojnie i są szczęśliwi. Często spotykają się
z wnukami i prawnukami. Wspólnie spędzają wszystkie święta.
Nie tylko dowcipy i kawały
Pan Adam był także nauczycielem. Pracował w szkole zawodowej w Działdowie. Uczył technologii piekarniczej. Bardzo lubi czytać książki. Ma ich sporo. Poza tym wypożycza je w gminnej bibliotece w Janowcu Kościelnym. Najbardziej interesują go książki historyczne i przygodowe. Ma także własną sporą bibliotekę.
Pan Adam był także nauczycielem. Pracował w szkole zawodowej w Działdowie. Uczył technologii piekarniczej. Bardzo lubi czytać książki. Ma ich sporo. Poza tym wypożycza je w gminnej bibliotece w Janowcu Kościelnym. Najbardziej interesują go książki historyczne i przygodowe. Ma także własną sporą bibliotekę.
Pies Cywil i gołębie
Po podwórku, w specjalnym ogrodzeniu, biega duży pies Cywil. Nie wychodzi na ulicę. Mimo, że jest duży, to na pewno nikomu nie zrobi krzywdy. — Nie jest groźny. każdego wpuści na podwórko, ale bardzo mocno pilnuje tych, którzy wychodzą. Od 50 lat mam gołębie. Jest ich 45. — Podlatują do mnie, siadają na rękach. Cieszę się z tego bardzo, ale czasami nie daję rady wejść do gołębnika, żeby go wyczyścić. Z bólem serca myślę o tym, żeby gołębie komuś przekazać. Wypuszczam je, a one wracają. Na razie jakoś jeszcze daję radę, ale nie wiem jak długo — mówi pan Adam.
Po podwórku, w specjalnym ogrodzeniu, biega duży pies Cywil. Nie wychodzi na ulicę. Mimo, że jest duży, to na pewno nikomu nie zrobi krzywdy. — Nie jest groźny. każdego wpuści na podwórko, ale bardzo mocno pilnuje tych, którzy wychodzą. Od 50 lat mam gołębie. Jest ich 45. — Podlatują do mnie, siadają na rękach. Cieszę się z tego bardzo, ale czasami nie daję rady wejść do gołębnika, żeby go wyczyścić. Z bólem serca myślę o tym, żeby gołębie komuś przekazać. Wypuszczam je, a one wracają. Na razie jakoś jeszcze daję radę, ale nie wiem jak długo — mówi pan Adam.
Przepis na wojskową grochówkę
Składniki: ziemniaki, mięso wołowe i wieprzowe podsmażone, wędzony boczek, kiełbasa, groch namoczony dzień wcześniej, przyprawy, warzywa.
Wykonanie: do wody dodać podsmażone mięso, warzywa i gotować, potem dodać pozostałe składniki. Pod koniec gotowania wyjąć mięso, pokroić drobno, następnie zrobić zasmażkę oraz zawiesinę z mąki i wody. Grochówka musi być gęsta.
Składniki: ziemniaki, mięso wołowe i wieprzowe podsmażone, wędzony boczek, kiełbasa, groch namoczony dzień wcześniej, przyprawy, warzywa.
Wykonanie: do wody dodać podsmażone mięso, warzywa i gotować, potem dodać pozostałe składniki. Pod koniec gotowania wyjąć mięso, pokroić drobno, następnie zrobić zasmażkę oraz zawiesinę z mąki i wody. Grochówka musi być gęsta.
Halina Rozalska
fot. Pan Adam z żoną Jadwigą
fot. Halina Rozalska
fot. Halina Rozalska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez