Odnajdują to, co ziemia ukrywa
2023-08-13 16:00:00(ost. akt: 2023-08-06 12:02:48)
Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne Nibork powstało pod koniec roku 2019. Grupę założycielską tworzyło 8 osób, które interesowały się dziejami ziemi nidzickiej i byli poszukiwaczami pamiątek historycznych.
Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Nibork” powstało pod koniec roku 2019. Pierwszy pomysł założenia takiego stowarzyszenia pojawił się kilka lat wcześniej,
kiedy jeden z obecnych członków wyszedł z taką propozycją. Z różnych względów to się nie powiodło.
kiedy jeden z obecnych członków wyszedł z taką propozycją. Z różnych względów to się nie powiodło.
— Wróciliśmy do tematu pod koniec 2019 roku. Udało się przekonać do tego pomysłu inne osoby i w ten sposób powołaliśmy do życia nasze stowarzyszenie. Grupa założycielska składała się z 7 osób, które interesowały się dziejami ziemi nidzickiej, były poszukiwaczami pamiątek historycznych. Zależało nam na tym, aby połączyć siły regionalistów, detektorystów i pasjonatów historii. Poszukiwaczy jest wielu. Ale w pojedynkę niewiele się zdziała. Poza tym stowarzyszenie ma większe możliwości działania niż pojedyncza osoba zajmująca się poszukiwaniem zabytków. Udało się stowarzyszenie zarejestrować. Nazwaliśmy się: Stowarzyszenie Historyczno-Eksploracyjne „Nibork” — wyjaśnia przedstawiciel stowarzyszenia Dariusz Iwanicki.
Obecnie grupa liczy 20 osób. Wszyscy są pasjonatami historii naszego miasta, naszego regionu.
— Nazwa stowarzyszenia nawiązuje do historycznej nazwy naszego miasta. Mimo że oficjalna nazwa do zakończenia II wojny światowej brzmiała Neidenburg, to wśród
ludności polskiej przyjęło się nazywać tę miejscowość - Niborkiem. Nazwa ta funkcjonowała też oficjalnie po drugiej wojnie światowej do 1946 roku. Została ona zmieniona przez władze w 1946 roku na Nidzicę. Dlaczego? Nie wiadomo. Można było zostawić tę historyczną — mówi Dariusz Iwanicki.
— Nazwa stowarzyszenia nawiązuje do historycznej nazwy naszego miasta. Mimo że oficjalna nazwa do zakończenia II wojny światowej brzmiała Neidenburg, to wśród
ludności polskiej przyjęło się nazywać tę miejscowość - Niborkiem. Nazwa ta funkcjonowała też oficjalnie po drugiej wojnie światowej do 1946 roku. Została ona zmieniona przez władze w 1946 roku na Nidzicę. Dlaczego? Nie wiadomo. Można było zostawić tę historyczną — mówi Dariusz Iwanicki.
Muszą uzyskać zgodę na poszukiwania
Poszukiwanie zabytków, pamiątek historycznych nie jest takie proste. — Żeby można było to robić, trzeba wypełnić wszystkie procedury przewidziane prawem. Po
pierwsze musimy wybrać miejsce poszukiwań, następnie uzyskać zgodę od właściciela terenu oraz zgodę Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, który decyduje, czy możemy poszukiwania na określonym terenie prowadzić czy nie — mówi Dariusz Iwanicki.
Jeśli taką zgodę się dostanie, to są również wytyczne dotyczące sposobu prowadzenia poszukiwań i czasu. — Musi być również wytyczony kierunek i sposób poszukiwań oraz osoba, która będzie nimi kierowała — wyjaśnia przedstawiciel stowarzyszenia.
Poszukiwanie zabytków, pamiątek historycznych nie jest takie proste. — Żeby można było to robić, trzeba wypełnić wszystkie procedury przewidziane prawem. Po
pierwsze musimy wybrać miejsce poszukiwań, następnie uzyskać zgodę od właściciela terenu oraz zgodę Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, który decyduje, czy możemy poszukiwania na określonym terenie prowadzić czy nie — mówi Dariusz Iwanicki.
Jeśli taką zgodę się dostanie, to są również wytyczne dotyczące sposobu prowadzenia poszukiwań i czasu. — Musi być również wytyczony kierunek i sposób poszukiwań oraz osoba, która będzie nimi kierowała — wyjaśnia przedstawiciel stowarzyszenia.
W Nidzicy potrzebne jest muzeum
Można teren eksplorować tylko w tym wyznaczonym czasie. Po zakończeniu należy przygotować raport z poszukiwań. Wszystkie znaleziska trzeba zewidencjonować,
opisać, zrobić dokumentację fotograficzną i wszystko przekazać do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. — To konserwator zabytków zdecyduje czy to co wykopaliśmy z ziemi jest zabytkiem, czy nie jest. Jeśli nasze wykopaliska uznane zostaną za zabytki, to stowarzyszenie może w porozumieniu z konserwatorem zabytków, wskazać do jakiego muzeum trafią. To także był powód dla którego powstało stowarzyszenie. Jeśli tego nie zrobilibyśmy, to Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków sam podejmuje decyzję — wyjaśnia Dariusz Iwanicki. Oczywiście członkowie stowarzyszenia chcieliby, aby wszystkie eksponaty trafiały do Nidzicy.
Niestety jest to niemożliwe, ponieważ w naszym mieście nie ma instytucji, która ma status muzeum. Dlatego też, znaleziska z Nidzicy i okolic możemy podziwiać w muzeach w Ostródzie, Olsztynie, albo są one przechowywane w magazynach lub co gorsza wywożone są w inne rejony Polski lub za granicę.
Można teren eksplorować tylko w tym wyznaczonym czasie. Po zakończeniu należy przygotować raport z poszukiwań. Wszystkie znaleziska trzeba zewidencjonować,
opisać, zrobić dokumentację fotograficzną i wszystko przekazać do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków. — To konserwator zabytków zdecyduje czy to co wykopaliśmy z ziemi jest zabytkiem, czy nie jest. Jeśli nasze wykopaliska uznane zostaną za zabytki, to stowarzyszenie może w porozumieniu z konserwatorem zabytków, wskazać do jakiego muzeum trafią. To także był powód dla którego powstało stowarzyszenie. Jeśli tego nie zrobilibyśmy, to Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków sam podejmuje decyzję — wyjaśnia Dariusz Iwanicki. Oczywiście członkowie stowarzyszenia chcieliby, aby wszystkie eksponaty trafiały do Nidzicy.
Niestety jest to niemożliwe, ponieważ w naszym mieście nie ma instytucji, która ma status muzeum. Dlatego też, znaleziska z Nidzicy i okolic możemy podziwiać w muzeach w Ostródzie, Olsztynie, albo są one przechowywane w magazynach lub co gorsza wywożone są w inne rejony Polski lub za granicę.
— Od początku założenia stowarzyszenia, podnosimy temat muzeum w Nidzicy. Bardzo chcielibyśmy, aby ono powstało, bo sporo jest ciekawych eksponatów mówiących o historii miasta i regionu, chociażby tych wydobytych podczas ostatniej rewitalizacji naszego rynku — podkreśla pan Dariusz i dodaje, że jeśli muzeum by powstało, to będzie podstawa do ich pozyskania.
Okolice Nidzicy są ciekawe historycznie
Wszyscy członkowie stowarzyszenia są wielkimi pasjonatami historii. — Każdy z nas interesuje się także regionalizmem, kolekcjonuje różnego rodzaju stare przedmioty, pamiątki związane czy to z gospodarstwem domowym czy np. codziennym życiem ówczesnych mieszkańców. Jedni z nas szczególnie zainteresowani są pamiątkami związanymi z wydarzeniami wojennymi, inni z działalnością handlową, a niektórzy z wydarzeniami kulturalnymi — mówi przedstawiciel stowarzyszenia.
Wszyscy członkowie stowarzyszenia są wielkimi pasjonatami historii. — Każdy z nas interesuje się także regionalizmem, kolekcjonuje różnego rodzaju stare przedmioty, pamiątki związane czy to z gospodarstwem domowym czy np. codziennym życiem ówczesnych mieszkańców. Jedni z nas szczególnie zainteresowani są pamiątkami związanymi z wydarzeniami wojennymi, inni z działalnością handlową, a niektórzy z wydarzeniami kulturalnymi — mówi przedstawiciel stowarzyszenia.
Okolice Nidzicy są bardzo ciekawe historycznie, zwłaszcza te związane z I wojną światową. — Wielu ludzi z Polski eksploruje te tereny od lat, ale prawie nic z tych znalezisk w naszym mieście nie zostało. My postanowiliśmy odnaleźć to, co ziemia jeszcze ukrywa. Jest to ważne, bo jeśli coś historycznie wartościowego znajdziemy, to mamy możliwość w porozumieniu z WUOZ w Olsztynie i dzięki współpracy z danym muzeum, wpływać na to, gdzie dana rzecz trafi na przechowanie do czasu powstania
muzeum w Nidzicy — podkreśla pan Dariusz.
muzeum w Nidzicy — podkreśla pan Dariusz.
Pasja połączona z wiedzą
Zanim zdecydują się rozpocząć poszukiwania, muszą znaleźć odpowiednie miejsce, które może być ciekawe historycznie.
Skąd to wiedzą? Zanim wyjdą w teren, poświęcają czas na przeglądanie starych dokumentów, map, czytają opisy bitew, szukają opowieści świadków zdarzeń, opracowań historycznych danego rejonu. Sprawdzają na mapach m.in. którędy przebiegały szlaki handlowe i na tej podstawie mogą ulokować miejsce poszukiwań.
Uściśla tę informację, tłumacząc, że jeśli na starej mapie widać jakieś zabudowania, a teraz ich nie ma, to wiadomo, że tam należy poszukiwać śladów po byłych
mieszkańcach.
Zanim zdecydują się rozpocząć poszukiwania, muszą znaleźć odpowiednie miejsce, które może być ciekawe historycznie.
Skąd to wiedzą? Zanim wyjdą w teren, poświęcają czas na przeglądanie starych dokumentów, map, czytają opisy bitew, szukają opowieści świadków zdarzeń, opracowań historycznych danego rejonu. Sprawdzają na mapach m.in. którędy przebiegały szlaki handlowe i na tej podstawie mogą ulokować miejsce poszukiwań.
Uściśla tę informację, tłumacząc, że jeśli na starej mapie widać jakieś zabudowania, a teraz ich nie ma, to wiadomo, że tam należy poszukiwać śladów po byłych
mieszkańcach.
— Nie zawsze nasze przypuszczenia sprawdzają się. My cieszymy się jednak nawet wtedy, gdy znajdziemy zwykłą podkowę — mówi. I dodaje, że jest takie przekonanie wśród detektorystów, że podkowa przynosi szczęście i wierzą, że dobrze jest ją znaleźć, gdy zaczyna się poszukiwania.
Ziemia chciała, żebyśmy my to znaleźli
Miejsca, do których często wracają to są tereny związane z działaniami wojennymi podczas I wojny światowej.
— Często słyszymy, że został on bardzo dokładnie
przeszukany przez innych eksploratorów, że nie ma tam już czego szukać. A jednak okazuje się, że znajdujemy rzeczy, które nie zostały zauważone, pozostawione, albo po prostu ziemia je ukryła, a teraz oddaje. Pewnie chciała, żebyśmy to my je znaleźli — śmieje się.
Rok temu stowarzyszenie dostało pozwolenie na przeszukanie terenu dwóch dużych nieistniejących wsi w naszym powiecie.
— Mówili nam, że nic tam nie znajdziemy, bo teren był dokładnie przeszukany. Nie słuchaliśmy i znaleźliśmy pozostałości monet, wyposażenia warsztatów i budynków. Dla nas to było atrakcyjne i satysfakcjonujące znalezisko — zapewnia.
Miejsca, do których często wracają to są tereny związane z działaniami wojennymi podczas I wojny światowej.
— Często słyszymy, że został on bardzo dokładnie
przeszukany przez innych eksploratorów, że nie ma tam już czego szukać. A jednak okazuje się, że znajdujemy rzeczy, które nie zostały zauważone, pozostawione, albo po prostu ziemia je ukryła, a teraz oddaje. Pewnie chciała, żebyśmy to my je znaleźli — śmieje się.
Rok temu stowarzyszenie dostało pozwolenie na przeszukanie terenu dwóch dużych nieistniejących wsi w naszym powiecie.
— Mówili nam, że nic tam nie znajdziemy, bo teren był dokładnie przeszukany. Nie słuchaliśmy i znaleźliśmy pozostałości monet, wyposażenia warsztatów i budynków. Dla nas to było atrakcyjne i satysfakcjonujące znalezisko — zapewnia.
Najbardziej emocjonujący moment to pikanie detektora
— Dla poszukiwacza najbardziej emocjonujący jest moment, gdy wykrywacz pokaże bardzo obiecujący sygnał. Nieruchomiejemy i zastanawiamy się co odkryliśmy. Za znajdowanymi artefaktami, kryje się jakaś historia, którą chcielibyśmy poznać, odkryć, dopasować do miejsca i czasu — zapewnia pan Darek.
Nidziccy eksploratorzy mają duże doświadczenie, współpracują z archeologami, muzeami, innymi stowarzyszeniami, nadleśnictwami i prywatnymi osobami dla których historia nie jest obca. Wymieniamy się wiedzą, doświadczeniami, przeżytymi sytuacjami lub po prostu wspomagamy się nawzajem.
— Dla poszukiwacza najbardziej emocjonujący jest moment, gdy wykrywacz pokaże bardzo obiecujący sygnał. Nieruchomiejemy i zastanawiamy się co odkryliśmy. Za znajdowanymi artefaktami, kryje się jakaś historia, którą chcielibyśmy poznać, odkryć, dopasować do miejsca i czasu — zapewnia pan Darek.
Nidziccy eksploratorzy mają duże doświadczenie, współpracują z archeologami, muzeami, innymi stowarzyszeniami, nadleśnictwami i prywatnymi osobami dla których historia nie jest obca. Wymieniamy się wiedzą, doświadczeniami, przeżytymi sytuacjami lub po prostu wspomagamy się nawzajem.
Poszukują nie tylko w okolicach Nidzicy
Przedstawiciele stowarzyszenia biorą udział w badaniach archeologicznych, poszukiwaniach w innych rejonach Polski na zaproszenie zaprzyjaźnionych stowarzyszeń lub tak jak jeden z naszych członków, pracują z wykrywaczem na co dzień jako saper. Stowarzyszenie jest też członkiem Polskiego Związku Eksploratorów. Do tej pory poszukiwacze z całej Polski przyjeżdżają na nasze tereny w poszukiwaniu tzw.: „Skarbu Generała Samsonowa”. — Tym skarbem miałaby być kasa armijna, którą wiózł sztab carskiego generała. Generał przebywał w Nidzicy w sierpniu 1914r., kilka dni później zmarł w okolicach Wielbarka i razem z nim zaginęły skrzynie z żołdem dla żołnierzy. Oczywiście również i my dołączamy się do tych poszukiwań. Kto wie, może akurat nam dopisze szczęście i odnajdziemy ten skarb — mówi przedstawiciel stowarzyszenia.
Przedstawiciele stowarzyszenia biorą udział w badaniach archeologicznych, poszukiwaniach w innych rejonach Polski na zaproszenie zaprzyjaźnionych stowarzyszeń lub tak jak jeden z naszych członków, pracują z wykrywaczem na co dzień jako saper. Stowarzyszenie jest też członkiem Polskiego Związku Eksploratorów. Do tej pory poszukiwacze z całej Polski przyjeżdżają na nasze tereny w poszukiwaniu tzw.: „Skarbu Generała Samsonowa”. — Tym skarbem miałaby być kasa armijna, którą wiózł sztab carskiego generała. Generał przebywał w Nidzicy w sierpniu 1914r., kilka dni później zmarł w okolicach Wielbarka i razem z nim zaginęły skrzynie z żołdem dla żołnierzy. Oczywiście również i my dołączamy się do tych poszukiwań. Kto wie, może akurat nam dopisze szczęście i odnajdziemy ten skarb — mówi przedstawiciel stowarzyszenia.
Wykopaliska mówią o historii
Do ciekawych wniosków doszli podczas trwających robót na ulicy Rataja. — Potwierdziły się historie, że aby umocnić ten teren i zrobić ulicę, wożono tam gruz ze zniszczonych podczas wojny kamienic. Tezę tę potwierdza także fakt, że ogródki działkowe, są tam położone o wiele niżej niż ulica oraz, że gruz wykopany podczas
obecnej przebudowy, składał się z charakterystycznej dla przedwojennej zabudowy, czerwonej cegły — wyjaśnia Dariusz Iwanicki.
Do ciekawych wniosków doszli podczas trwających robót na ulicy Rataja. — Potwierdziły się historie, że aby umocnić ten teren i zrobić ulicę, wożono tam gruz ze zniszczonych podczas wojny kamienic. Tezę tę potwierdza także fakt, że ogródki działkowe, są tam położone o wiele niżej niż ulica oraz, że gruz wykopany podczas
obecnej przebudowy, składał się z charakterystycznej dla przedwojennej zabudowy, czerwonej cegły — wyjaśnia Dariusz Iwanicki.
Prowadzą akcję edukacyjną
Członkowie stowarzyszenia prowadzą także akcje propagujące historię naszego miasta. Pojawiają się ze swoimi eksponatami na różnego rodzaju piknikach i festynach
opowiadają o historii miasta i okolic. Organizują dla dzieci zabawy, podczas których uczestnicy zamieniają się w poszukiwaczy skarbów. Cieszą się one wielkim
powodzeniem. Angażują się także w akcje charytatywne. Poza tym, stowarzyszenie odnawia stare, zapomniane, ukryte w lesie mogiły jak np. mogiła z czasów I wojny światowej w Wolisku koło Napiwody. Planują odnowę kolejnych. Ich marzeniem jest przebadanie skweru naprzeciwko ratusza, miejsca, w którym stał przed wojną hotel. — Na pewno udałoby się znaleźć wiele pamiątek związanych z hotelem i ówczesnym życiem mieszkańców Niborka.
Ich pasja sprawia, że często mało czasu mają dla siebie i rodziny. — Żony mamy wyrozumiałe i zgadzają się na nasze wyprawy. Czasami tylko narzekają, że znowu
przynosimy do domów żelastwo — mówi.
Członkowie stowarzyszenia prowadzą także akcje propagujące historię naszego miasta. Pojawiają się ze swoimi eksponatami na różnego rodzaju piknikach i festynach
opowiadają o historii miasta i okolic. Organizują dla dzieci zabawy, podczas których uczestnicy zamieniają się w poszukiwaczy skarbów. Cieszą się one wielkim
powodzeniem. Angażują się także w akcje charytatywne. Poza tym, stowarzyszenie odnawia stare, zapomniane, ukryte w lesie mogiły jak np. mogiła z czasów I wojny światowej w Wolisku koło Napiwody. Planują odnowę kolejnych. Ich marzeniem jest przebadanie skweru naprzeciwko ratusza, miejsca, w którym stał przed wojną hotel. — Na pewno udałoby się znaleźć wiele pamiątek związanych z hotelem i ówczesnym życiem mieszkańców Niborka.
Ich pasja sprawia, że często mało czasu mają dla siebie i rodziny. — Żony mamy wyrozumiałe i zgadzają się na nasze wyprawy. Czasami tylko narzekają, że znowu
przynosimy do domów żelastwo — mówi.
Halina Rozalska
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez