Ksiądz Julian Żołnierkiewicz: W drugim człowieku widział brata
2023-10-25 10:30:00(ost. akt: 2023-10-27 18:32:55)
— Chciałbym przeprosić Pana Boga za wszelkie „niedociągnięcia”, za wszelkie, może nieuświadomione grzechy. Proszę Boga o przebaczenie. Przepraszam wszystkich, którym sprawiłem przykrość. Przebaczam wszystkim. Wszystkich proszę o modlitwę za mnie i polecam się miłosierdziu Bożemu — napisał w swoim testamencie ks. Julian Żołnierkiewicz.
— Dziś odbędzie się pogrzeb księdza Juliana Żołnierkiewicza, niezwykłego kapłana, który na zawsze wpisał się w historię Olsztyna. W najgorszych czasach i w najtrudniejszych chwilach zawsze i dla każdego miał słowa otuchy. Pozostawił po sobie pustkę, ale i wspomnienia w pamięci tych, którym dawał oparcie i nadzieję — tak zaczynał się tekst poświęcony księdzu Julianowi, który opublikowaliśmy w „Gazecie Olsztyńskiej” w dniu jego pogrzebu, 28 października 2013 roku. Ksiądz Julian zmarł 25 października 2013 roku. Jutro minie 10 lat od czasu, jak nie ma Go z nami.
Ks. infułat Julian Żołnierkiewicz (1931-2013) urodził się w Odcedzie w województwie nowogródzkim na terenie dzisiejszej Białorusi. Po wojnie razem z rodziną zamieszkał w Olecku. Lubił przyrodę, więc po maturze chciał zostać leśnikiem. W 1951 roku zaczął jednak studia w olsztyńskim seminarium Hosianum.
— Przeczytałem ogłoszenie, że poszukuje się kandydatów do stanu duchownego, więc się zgłosiłem — wspominał po latach. — Później miałem wątpliwości, czy sprostam. Myślałem: człowiek ledwo sam potrafi wytrwać w wierze, a co dopiero innych ludzi prowadzić do Boga. Ale po rozmowie z mądrym spowiednikiem wiedziałem już, że spróbuję. On mi powiedział, że sam kapłan niewiele potrafi, że potrzebuje do działania innych ludzi. I za to jestem szczególnie wdzięczny Bogu, że na mojej drodze postawił wiele wspaniałych osób. Człowiek, przyjmując kapłaństwo, zawierza siebie Bogu. I musi robić wszystko, żeby to powołanie wypełnić…
Po seminarium ks. Julian trafił w Ełku. Do Olsztyna, do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w 1959 roku sprowadził go bp Tomasz Wilczyński. W 1972 roku został tam proboszczem i był nim aż do 2006 roku.
W 1963 roku ks. Żołnierkiewicz został duszpasterzem akademickim. Jego kazania ściągały do kościoła tłumy studentów. Prowadził też lekcje religii dla licealistów.
— Przeczytałem ogłoszenie, że poszukuje się kandydatów do stanu duchownego, więc się zgłosiłem — wspominał po latach. — Później miałem wątpliwości, czy sprostam. Myślałem: człowiek ledwo sam potrafi wytrwać w wierze, a co dopiero innych ludzi prowadzić do Boga. Ale po rozmowie z mądrym spowiednikiem wiedziałem już, że spróbuję. On mi powiedział, że sam kapłan niewiele potrafi, że potrzebuje do działania innych ludzi. I za to jestem szczególnie wdzięczny Bogu, że na mojej drodze postawił wiele wspaniałych osób. Człowiek, przyjmując kapłaństwo, zawierza siebie Bogu. I musi robić wszystko, żeby to powołanie wypełnić…
Po seminarium ks. Julian trafił w Ełku. Do Olsztyna, do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w 1959 roku sprowadził go bp Tomasz Wilczyński. W 1972 roku został tam proboszczem i był nim aż do 2006 roku.
W 1963 roku ks. Żołnierkiewicz został duszpasterzem akademickim. Jego kazania ściągały do kościoła tłumy studentów. Prowadził też lekcje religii dla licealistów.
— Pamiętam skuter księdza, którym pędził po Olsztynie — mówił w 2013 roku Konrad Lenkiewicz w Radio Olsztyn. — Moja znajomość z księdzem zaczęła się w 1968 roku, kiedy rozpocząłem naukę w I LO i chodziłem do niego na lekcje religii (…), które były niepowtarzalne. To nie były lekcje, gdzie rozmawialiśmy tylko o wierze i religii. Rozmawialiśmy o rzeczach związanych z literaturą, historią, o rzeczach związanych z zagadnieniami natury etycznej, moralnej, obyczajowej — wspominał 10 lat temu na antenie Radia Olsztyn Konrad Lenkiewicz, znany olsztyński animator kultury i właściciel kina Awangarda. — Ksiądz był bardzo otwarty. To przerastało nasze wyobrażenia, że ksiądz potrafi tak prawdziwie i szczerze z nami rozmawiać. Ksiądz Julian niczego nie narzucał. Potrafił słuchać — mówił Konrad Lenkiewicz.
W 1980 roku ks. Julian został duszpasterzem „Solidarności”. Po przemianach w 1989 roku przyczynił się do powstania w Olsztynie najważniejszych organizacji kombatanckich i kresowych.
— To był człowiek, który łączył w sobie szeroko rozumianą miłość, do ludzi, do zwierząt — mówił w pierwszą rocznicę śmierci księdza Juliana ks. arcybiskup senior Edmund Piszcz (1929–2022). — Jezus kiedyś powiedział, że są ludzie, którzy mają oczy, ale nie widzą, mają uszy, ale nie słyszą. To nie dlatego, że są ułomni, ale dlatego, że nie chcą widzieć i nie chcą słyszeć. Ksiądz Julian miał tę piękną cechę, że umiał dostrzec wszystko te potrzeby, ludzi, zwierząt. To świadczyło o dobrym sercu, o tym, co można zamknąć słowami: dobry człowiek.
Ksiądz Julian był inicjatorem powołania Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom i Rodzinie ARKA w Olsztynie, które działa nieprzerwanie od 1994 roku, a które teraz nosi jego imię. Stowarzyszenie prowadzi między innymi Dom Dziennego Pobytu Dziecka „Arka”, w którym pomaga się dzieciom z rodzin ubogich i patologicznych. Dom utrzymywany jest dzięki życzliwości i pomocy modlitewnej oraz materialnej Ludzi Dobrej Woli.
— Kilka lat temu odwiedziłem z fotoreporterem księdza Juliana Żołnierkiewicza… — pisał w 2015 roku w „Gazecie Olsztyńskiej” Wojciech Kosewicz. — Podczas oczekiwania na księdza z kuchni dobiegał dziwny hałas. „To gołąb. Przylatuje każdego ranka, aby najeść się ziarna”, tłumaczył ksiądz.
Okazało się, że ptak ma uszkodzony dziób i gdyby nie pomocna dłoń księdza, na pewno by nie przeżył. Podczas naszej rozmowy wokół nóg krzątał się pies Astra, którego gospodarz przygarnął w Druskiennikach. Ale to nie były wszystkie jego zwierzęta. „Są jeszcze cztery koty, które każdego dnia zaglądają na moje podwórko”, mówił ksiądz Julian. Do dziś zdjęcia z tego spotkania mam w swoim archiwum. Widać na nich jego życzliwy uśmiech, żywą gestykulację i ten błysk w oku — wspominał Wojciech Kosewicz.
W kościele, w którym był przez ponad 20 lata proboszczem, wisi poświęcona mu tablica. Napisano na niej „duszpasterz wielu środowisk”, bo na przypomnienie wszystkich aktywności zabrakło miejsca. Zamieszczono natomiast cytat z Pisma Św.: „Przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci…” nieprzypadkowo. Ksiądz do wielu osób się zwracał: — Słuchaj, bracie…
W kościele, w którym był przez ponad 20 lata proboszczem, wisi poświęcona mu tablica. Napisano na niej „duszpasterz wielu środowisk”, bo na przypomnienie wszystkich aktywności zabrakło miejsca. Zamieszczono natomiast cytat z Pisma Św.: „Przeszliśmy ze śmierci do życia, bo miłujemy braci…” nieprzypadkowo. Ksiądz do wielu osób się zwracał: — Słuchaj, bracie…
Zdarzyło mu się tak powiedzieć nawet do siostry zakonnej. Ksiądz Julian w drugim człowieku zawsze bowiem w pierwszej kolejności widział brata…
oprac. Igor Hrywna
Ksiądz Julian po 1989 roku był kapelanem aresztowanych i skazanych. — Był wspaniałym człowiekiem, nie dzielił ludzi, pomagał wszystkim. Sam widziałem, jak wyciągał z portfela pieniądze i pomagał potrzebującym — wspomina księdza Juliana Krzysztof Borkowski, były dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Olsztynie. I dodaje: — Pomagał nie tylko ludziom. Kiedyś jechaliśmy na pielgrzymkę na Jasną Górę. Zajechaliśmy coś zjeść. A ksiądz gdzieś zniknął. Wziął dwa kotlety i poszedł nakarmić bezdomnego psa.
Krzysztof Borkowski i kilku innych byłych pracowników więziennictwa zamawiają co roku mszę w intencji księdza Juliana, która odbywa się w rocznicę jego śmierci. Tak też było w 10 rocznicę smierci księdza Juliana.
Krzysztof Borkowski i kilku innych byłych pracowników więziennictwa zamawiają co roku mszę w intencji księdza Juliana, która odbywa się w rocznicę jego śmierci. Tak też było w 10 rocznicę smierci księdza Juliana.
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez