Polacy i Ukraińcy. Rozdzieleni bracia: pięciu braci, dwa narody
2024-02-02 08:55:00(ost. akt: 2024-02-02 17:10:33)
Było ich pięciu. Trzech braci było Polakami, dwóch Ukraińcami. Dwóch ziemian, dwóch księży i wojskowy. Ci dwaj najbardziej znani symbolicznie walczyli ze sobą o prawo do niepodległości dla swoich ojczyzn. Jednak nawet wtedy bracia spotykali się w różne święta w rodzinnym domu.
Trochę się zdziwiłem, że Tomasz Terlikowski, jeden z najbardziej znanych polskich publicystów katolickich, wziął się za napisanie książki o greckokatolickim metropolicie Andreju Szeptyckim i generale WP Stanisławie Szeptyckim, choć po prawdzie to przede wszystkim duchowa biografia tego pierwszego. Po lekturze „Rozdzielonych braci” wiem już, że to był świetny pomysł, bo Terlikowski opisał ich wybory ze swojego właśnie punktu widzenia – katolickiego publicysty, a nie historyka.
Od kontusza do szarawarów
Jak to się stało, że wnuk Aleksandra Fredry, czyli Roman Szeptycki, a w przyszłości metropolita Andrej (Andrzej) Szeptycki został Ukraińcem? Roman Szeptycki urodził się w rodzinie, której przodkowie po kądzieli byli polską szlachtą, po mieczu ukraińskimi, czy jak kto woli ruskimi i unickimi/greckokatolickimi hierarchami, ale jego ojciec był już w pełni spolonizowany. Ci przodkowie to był pierwszy warunek przyszłego ukraiństwa: powrót do korzeni. Był jednak drugi, o wiele chyba ważniejszy. To sposób wychowywania pięciu synów przez Zofię Szeptycką i wiara, która przepełniała za jej sprawą ich rodzinny dom.
— Kochałam ich i starałam się ich znać, wiedzieć, jaki każdy z nich jest. Mój zaś jedyny system wychowania to Zdrowaśki. Nic, tylko Zdrowaśki. Chłopiec dobry, grzeczny, uczy się, słucha, jest zdrów – Zdrowaśki. Chłopiec źle robi lekcye, upiera się, dokazuje, naraża się na przypadek szkodliwy – znowu Zdrowaśki (…) zawsze tylko to, sto razy na dzień przy każdej okazyi — odpowiedziała Zofia Szeptycka na pytanie znajomego rodziny, co robiła, żeby jej synowie wyszli na ludzi.
Roman już od dziecka był bardzo religijny. I już wtedy postanowił zostać księdzem. Stało się to za sprawą jednego z jego przodków, greckokatolickiego arcybiskupa kijowskiego Atanazego Szeptyckiego (1686-1746). To on odegrał nie byle jaką rolę w wyborze drogi życiowej Romana, która od kontusza przez greckokatolicką sutannę doprowadziła go do kozackich szarawarów (spodni).
W domu Szeptyckich wisiał portret Atanazego. Kiedyś, gdy rodzice wyjechali, młody Roman w nocy usłyszał głos. — Ostrożnie i powoli otworzyłem drzwi i ujrzałem oczy portretu wujka Atanazego, od razu się uspokoiłem, bo zrozumiałem, że to on mnie woła — wspominał po latach Andrzej Szeptycki, który zaczął przyglądać się portretowi. — Oczy wujka (…) przemówiły do mnie… Słyszałem nie uchem, ale całym sobą, jak kazał mi iść śladami moich przodków.
Nie był to jednak wybór narodowy, ale religijny. Przyszły metropolita chciał bowiem zatrzymać rozszerzanie się prawosławnych wpływów wśród galicyjskich Ukraińców, a potem marzył o powrocie pod skrzydła Rzymu rosyjskiego prawosławia.
Jako Żyd, jako Grek
Jego decyzja była dla rodziny podwójnym szokiem: narodowym, ale przede wszystkim klasowym. W drugiej połowie XIX wieku „polscy” księża byli ze szlachty czy mieszczan, „ruscy” z chłopów. Ziemiański syn, stając się greckokatolickim księdzem, symbolicznie stawał się też w oczach otoczenia chłopem. — Obrządku nie znałam wcale, widziałam tylko przedstawicieli jego najniższej, najwstrętniejszej warstwy społeczeństwa. A w tej warstwie, co zgrozą przejmowało, trywialnością obrzydzenie wzbudzało – co nie było ciemne i dzikie, to od kilkunastu lat występowało jako wróg kościoła łacińskiego i narodowości polskiej — wspominała po latach Zofia Szeptycka.
Ojciec nie zgodził się na decyzję syna. Postanowił, że ten najpierw pójdzie na studia. Roman (takie to były wtedy czasy) podporządkował się woli ojca. Wtedy działał jeszcze w polskich organizacjach studenckich. Potem jednak ostatecznie dopiął swego i został zakonnikiem i greckokatolickim księdzem i przybrał zakonne imię Andrej.
Ojciec zmienił zdanie dopiero kiedy jego syn został w 1899 roku biskupem stanisławowskim, a rok później metropolitą lwowskim. Andrzej Szeptycki był wtedy jeszcze Polakiem, ale był też już Rusinem i to jako Rusin czuł się częścią politycznego narodu polskiego.
— Kocham Polskę, dzieje Polski, literaturę polską, ale mowa ludu, wśród którego wyrosłem, stała się moją mową, pieśń jego stała się moją pieśnią. Jestem trochę jak święty Paweł, który był Żydom jako Żyd, a Grekom jako Grek — mówił.
Potem przyszedł kolejny etap, kiedy już przestał być Polakiem, ale nie stał się jeszcze Ukraińcem, by wreszcie w czasie I wojny światowej twardo stanąć na ukraińskim gruncie. To wtedy stał już po drugiej stronie barykady, która dzieliła go w 1918 roku z bratem Stanisławem Szeptyckim, generałem i wtedy szefem sztabu generalnego Wojska Polskiego.
Najbardziej kontrowersyjny okres w życiu metropolity to lata 1941-1944. Niektórzy polscy historycy zarzucają mu, że nie potępił w sposób stanowczy i jednoznaczny UPA. — Terror i morderstwa jako sposób uzyskiwania celów politycznych potępił w licznych listach kierowanych (…) do duchowieństwa i wiernych. Nie wymienił jednak z nazwy sprawców tego rodzaju zbrodni — pisze Andrzej L. Sowa w książce „Stosunki polsko-ukraińskie 1939-1947”.
Dużo bardziej zdecydowanie metropolita odniósł się do zagłady Żydów. Sam zresztą ich ukrywał. — W lutym 1942 roku napisał do Himmlera list, protestując przeciwko mordowaniu Żydów. Był jedynym w okupowanej Europie hierarchą kościelnym tej rangi, który wystąpił w obronie Żydów… Himmler wydał rozkaz aresztowania metropolity, ale szef lwowskiego gestapo odradził mu to, by nie prowokować wybuchu wrogości ze strony ukraińskiej ludności — pisze Jarosław Hrycak w książce „Nowa Ukraina. Nowe interpretacje”.
Po raz ostatni spotkali się w 1939 roku
A jakie były wojenne losy pięciu braci Szeptyckich? — Bracia po raz ostatni spotkali się 4 sierpnia 1939 roku. Rozmawiali pewnie o sytuacji politycznej i wspominali dawne polowania, zajadali się znakomitymi posiłkami i celebrowali braterską miłość — pisze Tomasz Terlikowski.
Dwóch z nich zginęło już niedługo potem. Jednego zabili Niemcy, drugiego Rosjanie. Metropolita Andrzej Szeptycki zmarł we Lwowie w 1944 roku, a jego brat Stanisław w 1950 roku w swoim majątku pod Krosnem. Ostatni z braci błogosławiony Klemens Szeptycki (greckokatolicki duchowny i zakonnik) zmarł w rosyjskim więzieniu w 1951 roku.
— Losy braci Szeptyckich, wnuków Aleksandra hrabiego Fredry: ukraińskiego metropolity, ratującego Żydów ukraińskiego mnicha, a wcześniej polskiego polityka; polskiego generała i dwóch polskich ziemian, jak w soczewce skupiają w sobie historię Polski i Ukrainy – są wręcz stworzone do tego, by stać się fundamentem nowych narracji historycznych i tożsamościowych — uważa Tomasz Terlikowski. I dodaje, nawiązując do trudnej polsko-ukraińskiej historii i różnic w jej ocenie oraz do współczesności: — Czy istnieje droga do przezwyciężenia tych różnic? Wojna, ogromna ofiara z życia Ukraińców, która dokonuje się niekiedy pod symbolami przejętymi z trudnej polsko-ukraińskiej przeszłości. Duma związana ze zwycięstwami po stronie Kijowa, ale także wyraźna potrzeba dowodów wdzięczności za pomoc, jaką widać w po stronie Warszawy, sprawiają, że nie ma co liczyć na szybkie ustalenie wspólnej wizji tej bliskiej historii.
— Ale to nie oznacza, że nie można szukać przestrzeni łączących, iż nie potrzebujemy nowych interpretacji i nowych historii, opowiadanych właśnie po to, by przezwyciężać stare wizje historyczne — podkreśla Tomasz Terlikowski.
Igor Hrywna
Świetnie napisana, gorąco polecam: Rozdzieleni bracia. Szeptyccy, historia Polski i Ukrainy, Wydawnictwo WAM 2023
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez